wtorek, 13 października 2015

Rozdział 10 - "Będziemy przyjaciółkami!"

Brak komentarzy // Dodaj komentarz (+)
- Czyli jesteś tutaj nowa, tak?- spytał Alex.
-Tak, wczoraj się... emm, obudziłam tutaj.
-A wcześniej gdzie mieszkałaś?
-W Redbridge, w Londynie.
-W cholerę drogi stąd...
Przez jakiś czas obserwowałam Lenę, która co chwilkę zerkała na Alexa. Zastanawiałam się nad tym, ale jedyne co mi przyszło do głowy to to, że ktoś się komuś podoba. Na tą chwilę były to tylko przemyślenia... może mi się tak tylko wydaje.
W sumie to szybko załapaliśmy kontakt, tak w piątkę gadaliśmy sobie już dość długo. Czułam się tak inaczej w towarzystwie chłopaków. Nigdy nie miałam nikogo innego, z wyjątkiem Michael'a. Ale o nim nie chcę rozmawiać, korzystam z dobrego humoru.
Dobrze czułam się w tym towarzystwie. To było coś całkowicie innego. Wcześniej jakoś ludzie ... powiedzmy, że nie przepadali za mną. Miałam tylko Michael'a i Suzannę, poza nimi nikogo. Od kiedy pamiętam trzymaliśmy się razem.
Ciekawi mnie co u Michael'a... Nie Jodie, nie wracajmy znowu do tego tematu. Michael to idiota, nie wierzę, że się tak zachowuje. To teraz nieistotne. Jestem ja, Lena i chłopaki. W tym momencie powinnam zająć się nimi.
Znowu przez to, że się zamyśliłam nie zwróciłam uwagi na zmianę tematu. Teraz moi towarzysze omawiali wczorajszy dzień. Przez chwilę ich słuchałam jednak z czasem się przyłączyłam.
- O której byłaś już u siebie?- spytał Nathan kierując kubek z herbatą w stronę ust.
- Coś koło 1 byłam u siebie w pokoju. Na szczęście załapałam się na kontrolę i nabrali się na to samo co zawsze.- odpowiedziała dziewczyna.
- To samo co zawsze? - zapytałam.
- Tak. No bo, jak dłużej zostaję u chłopaków to za każdym razem sprzedaję tym od sprawdzania pokoi, że do 22 się nie wyrobiłam, bo spałam, i poszłam troszkę później, a teraz wracam z łazienki. Za każdym razem się nabierają.
- Naprawdę?- uśmiechałam się szeroko otwierając oczy.
Lena pokiwali twierdząco głową po czym wzięła do ust widelec z jajecznicą. Nathan powoli kończył jeść tak samo, jak Paul. Alexowi jeszcze trochę zostało, a my byłyśmy na szarym końcu.
Alex wziął swój telefon, po czym zaczął coś pisać. Za chwilę w kieszeni Leny zabrzęczało. Dziewczyna odblokowała telefon i odczytała SMS, po czym uśmiechnęła się i spojrzała na Alexa nieśmiało. Chłopak odwzajemnił uśmiech, niestety Nathan przerwał im tą uroczą chwilę.
- Ej stary jutro jest piątek!
- No tak, tak.- przewrócił oczami.
- I tak bez żadnej imprezy?- Paul siedzący między nimi wstał i patrzył na chłopaków z niedowierzaniem.
- Chłopaki, robimy sobie imprezę. Jutro, u was, ja i Jodie. Będziemy koło 22, przyniesiemy słodycze, wy zajmiecie się resztą. Nie dziękujcie.- Lena mrugnęła do nich okiem, po czym spojrzała na mnie znacząco.
- Lenik, jak zawsze wszystko ustala. Ehhh...- Nathan udawał zirytowanego, ale chłopak nie potrafi być poważny. Zrobił się czerwony od nieoddychania, a widząc nasze miny wybuchł śmiechem.
Wszyscy zaczęliśmy się głośno śmiać i ludzie się na nas patrzyli. Próbując zachować spokój i powagę, śmialiśmy się jeszcze bardziej.
- Co wy byście zrobili beze mnie.- Lena odrzuciła włosy do tyłu i prychnęła cicho.
Kiedy już skończyliśmy jeść, Nathan zaproponował, żebyśmy wszyscy poszli się przejść. Wyszliśmy ze stołówki, wcześniej oddając tacki z naczyniami po śniadaniu.
Gdy już znaleźliśmy się w parku usiedliśmy na fontannie i rozmawialiśmy. Zastanawiało mnie, czy dziewczyny myślą o tym, gdzie jestem.Co ja w ogóle mówię? Ktoś miałby się mną przejąć? Żałosne...
Czasami sama siebie nie rozumiem, z jednej strony cały czas poniżam samą siebie, a z drugiej wiem, że nie do końca jestem taka okropna. Jestem dziwna, dlatego nikt nigdy nie chciał się ze mną przyjaźnić...
Tylko co zmienił ośrodek? Nagle mam kilku znajomych, z którymi o dziwo mam dobry kontakt.
Najbardziej się chyba boję tej imprezy, że coś zrobię i wszystko zepsuję. Chociaż całkiem niedawno ich wszystkich poznałam, nie mam zamiaru ich stracić przez jakąś głupotę. W ogóle nie chcę ich stracić, tak dobrze się dogadujemy.
- Wszystko dobrze?- zapytała Lena kładąc mi rękę na ramieniu.
- T-tak.- uśmiechnęłam się do niej szeroko.
- To na czym skończyłam, a już wiem. Jodie, na którym piętrze masz pokój?
- Yyy...- nie miałam pojęcia nawet gdzie mieszkam.
Byłam strasznie zdezorientowana i myślałam, że wyjdę na dziwaczkę. Paul uśmiechnął się do mnie uroczo, a ja prawdopodobnie się zarumieniłam.
- A no tak, przepraszam. Zapomniałam, że jesteś nowa... A znasz numer pokoju? Będzie prościej.
- Tak, tak. 313.
Lena uśmiechnęła się słysząc odpowiedź, a potem podsunęła się bliżej mnie.
- Jesteśmy sąsiadkami!- uścisnęła mnie mocno, a gdy się odsunęła jej twarz pojaśniała.- Jodie, będziemy przyjaciółkami! A jutro impreza! Ale będą przygotowania!!!
Dziewczyna była tak bardzo podekscytowana i szczęśliwa, że nie dało się być teraz smutnym. Będziemy przyjaciółkami... Czemu mnie to uszczęśliwiło? Skoro wcześniej do nikogo nie mogłam się przywiązać? Może wreszcie będę szczęśliwa... z moimi przyjaciółmi.
Lena naprawdę była ładną dziewczyną. Jej czekoladowe włosy praktycznie sięgały pasa, a oczy były bardzo duże. W dodatku lekko podkreślone eyelinerem i tuszem do rzęs. Miała też teraz usta pomalowane różowym błyszczykiem. Ubrana była w czarne spodenki rozdarte na końcach, białą koszulkę na ramiączkach z różnymi napisami oraz krótkie, białe conversy.
Na lewym nadgarstku miała bransoletkę na cieniutkim, srebrnym łańcuszku z malutkim serduszkiem, oraz kilka pierścionków na palcach. Na jej szyi wisiał naszyjnik prawdopodobnie w kupiony w komplecie z bransoletką.
Widać było, że jest ona dziewczyną, która przykłada szczególną uwagę do swojego wyglądu. Dokładnie wykonany makijaż, świetnie dobrany strój oraz śliczna biżuteria pasująca w stu procentach do całej stylizacji.
Tak samo teraz, gdy patrzyła na wodę spływającą z fontanny, od jej oczu odbijał się blask. Jeszcze nigdy nie spotykałam się, żeby osoba z brązowymi oczami, miała w nich tyle iskierek szczęścia.
"Będziemy przyjaciółkami"- jej słowa nadal chodziły mi po głowie. Od śmierci Suzanny nie miałam zamiaru się przyjaźnić z żadną inną dziewczyną. Teraz jednak chyba zdałam sobie sprawę z tego, że to właśnie Lena jest tą żadną inną dziewczyną.
W sumie to chłopaki też byli całkiem ... niczego sobie. Znaczy nie żebym chciała coś więcej, bo nie oszukujmy się, aż na tyle nie zgłupiałam żeby "zakochać się od pierwszego wejrzenia". Bo coś takiego w ogóle do mnie nie pasuje. Nigdy nie lubiłam tego określenia.
Na razie nie miałam zamiaru się z nikim wiązać. Jednak podkreślam na razie. Czasami naprawdę nie wierzę w to co mówię, albo w to co myślę.
A właśnie, co do myślenia- z codziennych ,,Rozkmin Jodie" wybił mnie głos jednego z moich kolegów- nikogo innego, jak ponownie Alexa.
- Ej, chłopaki będziemy się chyba zbierać, dobiega 14, więc za chwilę...
- O jezu mecz!- Nathan wstał kurczowo tym samym przerywając swojemu przyjacielowi.- Także my, drogie panie, będziemy lecieć, ale nie martwcie się, macie ode mnie zaproszenie do nas wieczorem, wiecie- posiedzimy, pogadamy. Będzie fajnie, mówię wam. Także no my zwijamy, do zobaczenia później.
Po tej bardzo długiej i szybkiej wypowiedzi Nathan śmiesznym gestem wycałował nam dłonie, a pozostała dwójka chłopaków śmiejąc się z niego, pożegnali się jedynie przyjacielskim przytulasem.
- Lećcie już no, bo się spóźnicie!- Lena pomachała odchodzącej trójce, po czym spojrzała na mnie.- Co powiesz na gałkę lodów truskawkowych?
- Lody truskawkowe? Ja zawsze, chodźmy więc!
Dziewczyna zaśmiała się głośno, po czym wstałyśmy i poszłyśmy w stronę cukierni.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka, w końcu mamy! Rozdział 10 ♥
Ostatni rozdział był baaaaaaaaardzo długi czas temu, z powodu rozpoczęcia szkoły i mojego strasznego lenistwa :<
Postanowiłam jednak wziąć się w garść, napisać rozdział i wstawić go jak najszybciej.
No więc jest :)
W każdej wolnej chwili będę starała się pisać dalej, jednak dokładnej daty kolejnego rozdziału określić nie mogę. Aktualnie także mam także wiele nauki oraz kilka książek do przeczytania.
Dziękuję za ponad 930 wyświetleń oraz komentarze :) :)
Buzix ♥♥♥



wtorek, 25 sierpnia 2015

Rozdział 9 - Przynajmniej pierwsze wrażenie mam zdane na piątkę.

2 komentarze // Dodaj komentarz (+)
      Ostatni raz przyrzałam się swojemu odbiciu w lutrze po czym zabrałam wszystkie rzeczy i wyszłam z łazienki. Szłam korytarzem spoglądając na drzwi pokoi. Jedne z nich były lekko uchylone, a z środka dobiegał cichy szloch. Podeszłam do nich zaciekawiona, praktycznie już byłam w stanie wejść do tamtego pokoju i zapytać czy coś się stało, jednak zrezygnowałam. Niektórzy potrebują spokoju, a ja nie jestem pewna czy umiałabym pomóc.
    Dreptałam więc dalej powtórnie zerkając na drzwi pokoi. Kiedy już znalazłam się pod 313 nacisnęłam lekko klamkę, żeby nie zbudzić prawdopodobnie śpiących w nim dziewczyn. Victoria jeszcze leżała na łóżku przeciągając się z uśmiechem, natomiast Natalie już przeszukiwała swoją szafę.
    Gdy tylko weszłam do pokoju obie uśmiechnęły się do mnie, na co ja odwzajemniłam tym samym.
- Dzień dobry. Jak się spało? Łooooooo! Jodie?- Natalie oderwała się od szafy po czym spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Chyba dobrze.- uśmiechnęłam się szeroko.- Ja? Coś się stało?
- Jak ty ślicznie wyglądasz!- Natie zaczęła skakać koło mnie, a ja się z niej śmiałam.
- EDIT: wyglądasz PRZE-KO-ZACKO. Sen dobrze ci robi.
    Zaśmiałyśmy się wszystkie po czym dziewczyny wróciły do swoich czynności. Ja natomiast odłożyłam kosmetyczkę na jej miejsce, tak samo jak piżamę i resztę rzeczy po czym usiadłam na swoim łóżku i obserwowałam dziewczyny rozmawiając z nimi przy tym.
    Kiedy obie wyszły do łazienki się ubrać i ogarnąć ja sięgnęłam po telefon. Postanowiłam kolejny raz spróbować zadzwonić do Michaela. Co się z nim dzieje? Wybrałam numer i wsłuchiwałam się w równy rytm sygnału. Pierwsze połączenie odrzucone, drugie odrzucone, trzecie także. O co chodzi? Spróbowałam kolejny raz, tym razem udany.
- Michael? Co się dzieje?- zaczęłam szybko zaniepokojona.
- Cholera Jodie, nie mogę teraz rozmawiać! Tak trudno się domyślić po kilku odrzuconych połączeniach?!
    On nigdy wcześniej się nie unosił. Nigdy nie krzyczał. Co się z nim dzieje? Nienawidziłam kiedy ktoś krzyczał, dlatego jemu też nie odpowiedziałam. Spuściłam głowę, ale nie rozłączyłam się z nim.
- Kurde... Jodie przepraszam.- Michael dalej słuchał ciszy po swojej stronie słuchawki.- Przepraszam Cię bardzo naprawdę... Wiem, że tego nie lubisz. Jodie, po prostu się wkurzyłem.
- To cię nie usprawiedliwia! Wiesz jak jest!- teraz ja krzyknęłam.
- Wiem, zły argument.
- Na to nie będzie dobrych argumentów.- syknęłam, teraz to ja byłam zła.
- Nie mogę teraz rozmawiać, zadzwonię wieczorem.
- Nie zadzwonisz... Wiem to.- w tym momencie weszły dziewczyny, ale gdy mnie usłyszały, były w stanie wyjść.- Jak masz się nade mną litować, to lepiej nie rób tego wcale. Nic nie rób, zostaw mnie samą! W cholernym spokoju! Cześć!
    Rzuciłam telefon na łóżko i zakryłam twarz w dłoniach. Było we mnie tyle emocji. Siedziałam tak jeszcze chwilę, po czym wstałam i wyszłam z pokoju nie zważając na dziewczyny dalej stojące przed drzwiami. Po prostu wyszłam z naszego korytarza, a potem pokonując kolejne korytarze i drzwi pytałam o drogę wyjścia na świeże powietrze.
    Byłam już na pierwszym piętrze, więc wyjście powinno być blisko. Weszłam do windy, która odziwo była pusta. Przejrzałam się w dużym lustrze w środku niej. Wyglądałam tak samo, tylko tym razem w oczach nie było tej samej radości. Zastąpiła ją złość, nie smutek, złość. Winda zatrzymała się, drzwi otworzyły, a ja wyszłam z niej po czym udałam się do wielkich drzwi wyjściowych.
    Szybkim krokiem ruszyłam w stronę parku, cały czas patrząc w chodnik. Usiadłam na ławce w cieniu, po czym oparłam ręce o kolana, a twarz powtórnie ukryłam w dłoniach. Nigdy wcześniej się nie kłóciliśmy...
    Siedziałam na ławce i myślałam cały ten czas, który tu spędziłam. Na powietrzu uspokajałam się za każdym razem. Po kłótniach, po płaczu, a nawet po cięciach. Ooo... Nie. Chęci zrobienia sobie kolejnej rany wróciły, z większą siłą. Czemu ja nie wzięłam ze sobą tego cholernego telefonu?!
    Wstałam z ławki i zaczęłam się kręcić. Chodziłam raz w jedną, raz w drugą stronę. Potem znowu usiadłam na pobliskiej ławce, gdzie powtórnie usiadłam myśląc co będzie dalej. W parku już nie było praktycznie nikogo, więc mogłam cieszyć się samotnością. Jak zwykle.
    Po niedługim czasie podeszła do mnie niska szatynka, która wcześnien przyglądała mi się. Podniosłam wzrok, kiedy dostrzegłam, że dziewczyna idzie w moją stronę. Stanęła naprzeciwko mnie, uśmiechając się lekko.
- O co chodzi?- zapytałam pewnie.
- Jesteś nowa, prawda?
- Owszem...
- Nie wybierasz się czasem na śniadanie?- zaśmiała się.
    Na boga! Zapomniałam... Faktycznie, gdyby mi nie przypomniała, siedziałabym tutaj i przegapiła tak ważną rzecz. Na samą myśl o zapachu tej jajecznicy z rana, zrobiłam się nieziemsko głodna.
- Jezu, faktycznie... śniadanie.- wstałam pośpiesznie poprawiając się.- Dziękuję bardzo!
    Ruszyłam w tą samą stronę, którą tu przyszłam. Przyznam, że mogłam wyglądać śmiesznie. Śmiałam się w duchu sama z siebie. Zapomnieć o śniadaniu... na serio?
- Stołówka w drugą stronę!- krzyknęła dziewczyna, a gdy się odwróciłam śmiała się, głośno chrumkając.
    Spojrzałam na nią i sama zaczęłam się śmiać. Dziewczyna ,,świnka'' widząc mnie zwijała się ze śmiechu nie przestając wydawać z siebie tych odgłosów. Nie wierzę! Jak się wygłupiłam... Przynajmniej pierwsze wrażenie mam zdane na piątkę.
    Wróciłam się i starałam się być poważna. Podkreślam- starałam. Stanęłam koło szatynki, a ona widząc moją powagę, oczywiście wymuszoną wybuchnęła jeszcze większym śmiechem. Ja dalej starałam utrzymać swój wyraz twarzy, ale no przysięgam... nie dało się!
- Prze-przepraszam.- dziewczyna zaczęła się uspokajać.
- Nie ma sprawy.
- Lena jestem!- świnka podeszła do mnie i podała mi rękę.
- Jodie.- uśmiechnęłam się podając Lenie rękę.
- Idziemy? Pozwól, że cię poprowadzę.
- Z miłą chęcią.
    Szłyśmy sobie we dwie, a gdy dotarłyśmy do stołówki szukałam wzrokiem moich współlokatorek. Po wielu próbach znalezienia ich, odpuściłam i usiadłam przy stoliku z Leną.
- Nikt nam nie zajmie, możemy pójść po żareeeełkooo!- Lena odłożyła swoją bluzę na ławkę przy stoliku, po czym poszłyśmy w stronę pięknych zapachów. Podeszłyśmy do lady, a Lena zamówiła jedzenie.
- Dwa razy jajecznica, jeden raz kanapka z serem i raz z szynką. Do tego herbatę, też dwa razy.
    Kobieta średniego wieku uśmiechnęła się do nas, po czym odeszła w stronę kuchni. Ja popatrzyłam na Lenkę, a gdy ta spojrzała na mnie chrumknęłam, tak jak robi to ona. Dziewczyna zaśmiała się po czym poprawiła mnie.
- Bardzo ładnie, jednak stać cię z więcej.
- Uczę się od mistrza.
    Ta sama pani wróciła z dwiema tackami. Uśmiechnęła się do nas szeroko, podając śniadanie.
- Smacznego dziewczynki.
- Dziękujemy bardzo.- odpowiedziała Lena, po czym obie ruszyłyśmy w stronę stolików.
    Usiadłyśmy i zabrałyśmy się za jedzenie. Wkoło nas chodziło dużo ludzi, a mianowicie sama młodzież. Szkoda tylko, że nie dostrzegłam dziewczyn z mojego pokoju. Chciałabym im powiedzieć, że ze mną jest wszystko okej...
    Lena spojrzała na mnie pytająco, ale gdy "wróciłam na ziemię" uśmiechnęła się do mnie. Chwilkę po tym do naszego stoliku podeszła trójka wysokich chłopaków. Wszyscy po kolei zaczęli witać się z Lenką.
- A to jest Jodie.- wskazała na mnie, a ja podniosłam głowę i spojrzałam na chłopaków.
    Pierwszym z nich był wysoki brunet z niebieskimi oczami o imieniu Alex. Drugim był trochę niższy od chłopaków Nathan. Był on również brunetem, jednak z oczami koloru czekolady. Ostatni był najwyższy szatyn z szarymi oczami- Paul. Wszyscy troje podali mi ręce i przedstawili się, po czym usiedli z nami.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam! No hej, hej!
Trzymajcie rozdział 9 ❤
Za niedługo koniec wakacji... Przepraszam, że przypominam :3
Aktualnie jestem w Krakowie na wakacjach, ale za kilka dni wracam do domu :D
Korzystam z hotelowego wifi, dzięki któremu pojawił się rozdział.
To tyle z informacji :3 Kolejny rozdział pojawi się... Niedługo xDD

Szabloniarnia: http://rebeka-r5.blogspot.com

środa, 12 sierpnia 2015

Rozdział 8 - ,,Nie mogę się doczekać, kiedy stąd wyjdę"

1 komentarz // Dodaj komentarz (+)
    Spod kołdry dobiegały dźwięki kroków, zbliżających się szybko w naszą stronę. Szacując były to 3-4 osoby idące koło pokoju 309, czyli już blisko nas. Słychać było je coraz głośniej, tak samo jak krzyki, płacz i wiele innych odgłosów. Gdy idące osoby ominęły nasz pokój, odetchnęłam z ulgą.
- To jeszcze nie koniec... - powiedziała Victoria na tyle cicho, bym tylko ja mogła usłyszeć, co do mnie mówi.
    Zamknęłam oczy w celu uspokojenia się. Jednak te krzyki nie ustępowały. Czułam, że moja głowa zaraz nie wyrobi. Usłyszałam gwałtowne naciśnięcie klamki i trzask drzwiami. Potem kilka krzyków dorosłych mężczyzn w celu opanowania sytuacji. Jeszcze przez chwilę słychać było płacz i krzyki dziewczyny, które zaraz ustąpiły. Odetchnęłam powtórnie, cieszyłam się, że choć trochę się to uspokoiło. Mężczyźni opanowali sytuacje, jednak nie na długo.
- Wyrwała się! Złapcie ją, szybko. - męski głos wydał rozkaz, po czym usłyszałam bieg. Najpierw dziewczyny blisko naszego pokoju, a chwile potem także ochroniarzy.
- Tym razem nie uciekniesz!
- Puśćcie mnie! To miejsce jest chore! Co wy robicie?! Ała!
    Miałam wrażenie, że ta dziewczyna dostała niezłe ,,bencki”, ale czy to możliwe? Nie wiem czy ci ludzie mają pozwolenie na bicie czy cokolwiek w celu opanowania sytuacji. Dziewczyna już nie krzyczała. Nie było słychać niczego, oprócz masywnych kroków. Zamknięcie drzwi od korytarza i cisza. Głucha cisza. Bałam się wyjrzeć spod kołdry, którą byłam cała opatulona. Nagle drzwi naszego pokoju się otworzyły i zapaliło światło. Moje serce zaczęło bić mocniej i przyśpieszył się oddech.
- Jodie? - zerwałam się szybko, gdy ktoś dotknął mojego ramienia. - Oj, przepraszam. Obudziłam Cię? - moim oczom ukazała się Megan, która patrzyła na mnie z troską.
    Nie odpowiedziałam nic, czy ona serio myślała, że ja spałam po akcji z tą dziewczyną? Poza tym, jej wzrok... niby troska, jednak chyba nie do końca. Nie wiem dlaczego, ale czułam gniew. Ktoś jej kazał do mnie przyjść, na pewno.
- Ehh, teraz też nie będziesz ze mną rozmawiać? - zapytała zmieniając temat.
- Jest środek nocy. Dobry moment na rozmowę, nieprawdaż? - spytałam ironicznie, jakoś nie ufałam tej lasce.
- Jednak umiesz mówić. - kąciki jej ust lekko powędrowały w górę. - Nieważne, przyjdę po Ciebie rano, wtedy pogadamy.
    Przyjdzie rano i pogadamy. Jak mi się zachce to będę z nią rozmawiała... a chęci takie marne.
- A, jeszcze jedno, ostatnie pytanie. Wszystko dobrze?
    Kiwnęłam głową w celu przytaknięcia. Nie miałam ochoty z nią gadać.
- Dobrze. Dobranoc Jodie.
    Siedziałam jeszcze chwilę na łóżku i myślałam. O czym niby ona chce ze mną rozmawiać? Przecież mnie nie zna. Będzie mi dawała „mądre rady”, które i tak nic nie wniosą? Spojrzałam na łóżka moich koleżanek. Obie patrzyły na mnie, prawdopodobnie czekając na zakończenie mojej refleksji.
- Megan? Akurat Tobie musiała się trafić ona? - Natie usiadła na łóżku i oparła głowę o ścianę.
- Natalie... co ty mówisz? Ona nie jest taka zła... poza tym, ma też pod opieką chłopaków...- Victoria uśmiechnęła się lekko, a zaraz po tym zachichotała.
- Nie jest zła? Ja wiem swoje, zdążyłyśmy się już poznać...
- Aa tam gadasz, dla mnie jest miła.
- Dla ciebie. - Natalie ewidentnie nie miała dobrych kontaktów z Megan... ciekawi mnie dlaczego.
    Ciekawi mnie też ogólnie na jakiej podstawie dostaje się opiekunów. Czy można ich zmieniać i wiele innych. Sięgnęłam po telefon, by sprawdzić godzinę: 4:15. No nieźle... myślałam, że jest troszeczkę późniejsza godzina. Natalie siedziała z poważną miną i patrzyła w swój telefon, Victoria zaś spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
- Powinnyśmy się już położyć, jest naprawdę późno... - Natie odłożyła kilka rzeczy na szafkę nocną i zaczęła układać poduszkę.
    Vic pokręciła głową i zaśmiała się i ułożyła na łóżku. Ja także poszłam w jej ślady. Odłożyłam telefon na szafkę i przykryłam się kołdrą.
- Dobranoc. - powiedziałam, po czym odwróciłam się w stronę ściany.

***

    Obudziły mnie promienie słońca, które padały prosto na moją twarz. Przeciągnęłam się na łóżku i zasłoniłam ręką twarz, by mieć cień na oczach. Sięgnęłam z szafki mój telefon, po czym spojrzałam na jego elektroniczny zegarek, który wskazywał godzinę 7:48. Uśmiechnęłam się do siebie lekko uradowana, że choć trochę dzisiaj spałam. Wstałam z łóżka i podreptałam do okna. Uchyliłam je i zaczerpnęłam ciepłego i rześkiego powietrza. Usiadłam na parapecie i przyglądałam się tutejszemu terenowi.
    Duże budynki były ułożone w kształcie prostokątna, zamykającego z każdej strony zielonego parku z ławeczkami. Na dworze było tutaj bardzo ładnie. W centrum tego parku była niewielka fontanna, z której radośnie pryskała przejrzysta woda. Całkiem urokliwie to wyglądało, bardzo dużą rolę grały także te budynki. Zadbane i ładnie wyglądające. Z okien położonych na niższych piętrach wydobywała się para i niósł zapach jajecznicy. Zakładam, że właśnie tam znajdowała się stołówka czy coś tego rodzaju. Jeżeli akurat jajka będziemy mieć na śniadanie, to kucharki trafiły prosto w dziesiątkę. A jak do tego dadzą jeszcze kubek ciepłej herbatki to już w ogóle malina.
    Na samą myśl o przepysznych potrawach poczułam się głodna. Dawno nie czułam takiej chęci na jedzenie. Co prawda jem tyle ile trzeba, nie jestem też jakoś wychudzona i nie głodzę się... po prostu nie ciągnie  mnie zbytnio do jedzenia. Dzięki temu nigdy nie miałam jakiegokolwiek problemu ze swoją wagą czy ciałem. Od zawsze byłam w formie i podobałam się sobie. Lubiłam też ćwiczyć poza lekcjami w-f'u w szkole, chodziłam na gimnastykę artystyczną i taniec. Aktualnie też jeżdżę na deskorolce, co jest moim dotychczasowym hobby. Tak jak mówiłam, typowo aktywny tryb życia.
    Chwilę jeszcze sobie myślałam, jaką wielką mam ochotę wyjścia do parku pojeździć sobie na desce. Jednak szybko ocknęłam się, bo wiedziałam, że z moich chęci nici. No cóż... nie mogę się doczekać, kiedy stąd wyjdę. Oderwałam głowę od okna i ruszyłam w stronę szafy z ubraniami. W co mogę się dzisiaj ubrać? Mamy maj... a dzisiaj było wyjątkowo ciepło. Może wreszcie wbiłabym się krótkie spodenki? To wcale nie był taki zły pomysł.
    Zaczęłam krzątać się koło szafy nucąc sobie jakąś piosenkę, która przypadkowo wbiła mi się do głowy i nie zamierzała z niej wyjść. Grzebałam w szafie, szukając odpowiednich spodenek, na szczęście miałam ich dość sporo, więc było z czego wybierać. Moją uwagę przyciągnęły te leżące na spodzie, czarne, dżinsowe, wytarte i potargane u dołu. Ah tak, jedne z moich ulubionych. Na szczęście zakrywające te okropne rany po cięciach. Dalej nie rozumiem czemu byłam taka głupia i pocięłam się właśnie na udach... jestem wielką fanką krótkich spodenek! Teraz prawie połowę muszę odstawić do czasu zagojenia się ran.
    Ehh, no... nigdy już nie popełnię tego błędu, bynajmniej nie zamierzam. Do tego jakąś ładną bluzeczkę. Powędrowałam wzrokiem na półkę wyżej. Mam pomysł! Znalazłam biały, koronkowy crop top na ramiączkach. To będzie idealne połączenie, mój styyyl. Uśmiechnęłam się szeroko do swojego odbicia w lustrze na drzwiach szafy. Dzisiaj wszystko wydawało mi się być ładne i przyjemne... jak nigdy. Poszukałam jeszcze tylko białych stopek i czarnych, krótkich conversów.
    Gdy je znalazłam, wzięłam wszystkie rzeczy oraz kosmetyczkę i po cichutku wyszłam z pokoju. Udałam się do jednej z łazienek, w której załatwiłam swoje potrzeby, wzięłam szybki prysznic i ubrałam się. Uczesałam włosy w artystycznie nieułożonego koka z wypuszczonymi włosami po bokach i lekko z góry. Umyłam twarz, lekko pomalowałam rzęsy, a usta maznęłam truskawkowym błyszczykiem. On był moim ulubionym, miałam go od ponad połowy roku, dalej było go dosyć dużo. Nadawał lekko różowy kolor z połyskiem oraz tak nieziemsko pachniał... CUDO. Spojrzałam jeszcze raz na swoje odbicie w lustrze. Po ogarnięciu się wyglądałam naprawdę ładnie, aż się dziwie, że to mówię, ale dzisiaj się sobie podobałam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

   Hej, to ja (i moje ukulele nienastugane XDD), pragnę podzielić się z wami 8 już rozdziałem :))
   Jak można zauważyć blog dorobił się szablonu, który mi osobiście bardzo się podoba ❤
   Poza tym w ciągu kilku dni mam zamiar dodać stronę, gdzie pojawią się opisy i zdjęcia bohaterów opowiadania.
   Kolejny rozdział pojawi się... No właśnie. Jak będzie czas to będzie rozdział :D
   Ps. Dziękuję bardzo komentującym za komentarze <3
   Pps. Zachęcam do komentowania, jeśli jeszcze tego nie robisz!
   Ppps. Zapraszam do ankiety- Jak podoba wam się blog?
   Szabloniarnia: http://rebeka-r5.blogspot.com

środa, 29 lipca 2015

Rozdział 7 - Zabierzcie mnie stąd!

3 komentarze // Dodaj komentarz (+)
  Ze snu (EDIT: koszmaru) wybudziła mnie Natalie oraz siedząca obok niej Victoria. Cała byłam mokra, trzęsłam się niemiłosiernie. Na szczęście byłam w objęciach Natie. Vic spokojnie przeczesywała moje włosy ręką.
- Ja widziałam jak ona umiera! Nie byłam w stanie jej pomóc! Nikt nie chciał jej pomóc... o-ona płakała!- szlochałam głośno nie przestając się trząść.
- Ja słyszałam jak woła o pomoc. Widziałam jak umierała!- zamknęłam oczy i nabrałam powietrza, by się opanować.
- Po tym jak umarła, słyszałam jej głos... mówiła do mnie.- Nadal byłam w objęciach Natalie jednak odsunęłam się od niej. Spojrzałam na nią, po jej policzkach także spływały łzy. Victoria przysunęła się bliżej.
- Co mówiła?- zapytała.
Wzięłam głęboki oddech i powtórnie zamknęłam oczy.
- Pytała dlaczego nikt jej nie pomagał..., że umarła w cierpieniach.- starałam się być opanowana, jednak do końca mi się to nie udało.
- To był najgorszy koszmar, jaki kiedy kiedykolwiek miałam.
- Gdybyśmy Cię nie obudziły, przyszliby po Ciebie... już pierwszej nocy.- zaczęła Natalie.
- A to bardzo, bardzo źle. Zostałabyś spisana i mogliby Ci zmienić pokój.
Zakryłam twarz rękoma, musiałam przeanalizować kilka spraw.
- Dziękuję Wam, naprawdę Wam dziękuję.
- Na nas zawsze możesz polegać.- odpowiedziały, po czym mnie przytuliły.
- Jestem zmęczona... już wszystko dobrze, możemy położyć się spać dalej.
Tak naprawdę, nie potrzebowałam snu... o nie. Potrzebowałam pobyć sama ,z moją przyjaciółką... niestety znowu.
- Tak, tak... na pewno jest ok?- zapytała Victoria.- Zaśniesz teraz?
- Zasnę, jestem zbyt zmęczona. Jest ok.
  Skłamałam, znowu... a jak one mi zaufały? Co jak się dowiedzą, że je oszukałam? Nie mogę im tego zrobić.
- Muszę wyjść do toalety... przepraszam bardzo.- wstałam z łóżka, zabrałam tylko telefon z szafki nocnej i wyszłam z pokoju.
  Wiadomo po co był mi telefon. Zamknęłam cicho drzwi i ruszyłam w kierunku łazienek. Kiedy już weszłam do jednej z nich, podeszłam bliżej do umywalki. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Spuchnięte oczy, zatkany nos, potargane włosy... jest idealnie, bo i tak nie ma różnicy pomiędzy tym, jak wyglądam teraz, a jak bym była nie wiem jak dobrze ogarnięta. Kto by zechciał być z taką dziewczyną, jak ja. Nie wiem dlaczego nawet Michael się ze mną przyjaźni... jestem nikim. Kiedyś jeszcze się jakoś trzymałam, a aktualnie... z każdym dniem jest coraz gorzej. Z każdym dniem. Wstawanie rano i ta świadomość, że musisz przeżyć kolejny, równie monotonny i ciężki dzień... nie, to jest najgorsze. Jeszcze żeby było dla kogo żyć, to bym zrozumiała... ale ja się czasami zastanawiam, czy ktoś mnie potrzebuje na tym świecie. Owszem, jest mama, która bardzo dużo pracuje, jednakże jest. Tatę mam za granicą także w pracy, widzimy się może raz na... 3-4 miesiące. Mam też dwie siostry, 7 letnią Sarah i 20 letnią Lauren, oraz brata, 17 letniego Dominica. Mieszkamy razem z rodzeństem i mamą w dużym domu na obrzeżach miasta. Gdyby nie oni i Michael, nie byłoby mnie już tutaj. Już dawno skończyłabym ze sobą, ale mam świadomość tego, co by się stało, gdyby się się dowiedzieli, że nie żyję. Nie mogłabym im tego zrobić, można powiedzieć, że walczę dla nich. Wracając do mnie i aktualnej chwili, przemyłam twarz zimną wodą. Wzięłam w rękę mój telefon i delikatnie zdjęłam etui, ku mojemu zdziwieniu, nie było tam ani jednej żyletki. Ani jednej! Przecież nigdzie ich nie zostawiłam, zawsze je tam trzymałam. Nie mogłam ich zgubić! Zaczęłam panikować czując narastającą potrzebę zrobienia sobie nowej rany. Najgorsze jest to, że nie mogłam tej potrzeby zaspokoić. To jest silniejsze ode mnie, cholera?! Zaczęłam pośpiesznie chodzić po kabinach prysznicowych i toaletach w poszukiwaniu czegokolwiek ostrego. Wystającej kafelki, odłamku lustra, czegokolwiek. Nigdzie żadnej ostrej rzeczy, nie wyrobię. Oparłam się o ścianę plecami i zjechałam po niej do pozycji siedzącej, głowę oparłam o kolana. Zamknęłam oczy i gdyby nie pewien odgłos, zasnęłabym tam. Do moich uszu dobiegł głośny, załamujący się krzyk dziewczyny. Po moim ciele przeszły dreszcze, ocknęłam się zaniepokojona. Byłam w takim szoku, że bałam się nawet wstać. ,,Krzyk jak z horroru" aż mi się przypomniały słowa Natalie. Zgadzały się w 100%. Krzyk, miejsce, a nawet atmosfera. Przecież ja cholernie boję się horrorów! Nagle słyszę płacz, znowu krzyk, trzask drewna. Co tu się wyrabia!? Nie chcę tu być! Zabierzcie mnie stąd! Teraz słyszę kroki, a raczej bieg. Ktoś biegnie do mnie!? Boję się wiedzieć czy to ktoś z pseudo lekarzy, czy ta dziewczyna... Drzwi łazienki szybko się otworzyły, a do środka wbiegła przestraszona Natalie.
- Jodie! Szybko, podnoś się. Nie mamy dużo czasu. Musimy szybko dostać się do pokoju! Ruchy!
  Wstałam, kiedy ona złapała mnie za rękę. Zanim wyszłyśmy, Natie obejrzała się w obie strony korytarza.
- Ok. Nikt nie idzie. Teraz się nie zatrzymuj. Biegnij jak najszybciej do pokoju, rozumiesz?
  Kiwnęłam szybko głową i w tej samej chwili wybiegłyśmy z łazienki. Biegłyśmy, nie obracając się za siebie. Dobrze, że 313 nie był bardzo oddalony od toalet. Weszłyśmy do pokoju zatrzaskując drzwi. Vic siedziała na łóżku, lecz zerwała się na równe nogi.
- Kładź się. Nie ma czasu. Zaraz pogadamy. Mam nadzieję...- rzuciła i cała nasza trójka wskoczyła do swoich łóżek.
  Zdążyłam usłyszeć kolejny trzask drzwi. Tym razem drzwi wejściowych, do korytarza.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam, witam. Nowy rozdział? Właśnie tak. Ostatnio bardzo szybko idzie mi pisanie, także można się spodziewać kolejnego rozdziału już niedługo. Muszę napisać kilka rozdziałów na zapas, gdyż planuję wyjazd na wakcje, a tam nie zapowiada się na czas wolny. Poza tym trzeba korzystać z weny, która mi dopisuje. Już teraz, od razu zabieram się za pisanie dalej.
Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem oraz czekam na następne :)
Odsyłam was także do ankiety znajdującej się gdzieś tutaj po boku ------------------->
Do kolejnego rozdziału ❤

wtorek, 21 lipca 2015

Rozdział 6 - JA UMARŁAM!

5 komentarzy // Dodaj komentarz (+)
Przekroczyłyśmy próg pokoju 313, czyli naszego małego mieszkanka. Rzuciłam ubrania, jednak dziewczyny zaproponowały mi zajrzeć pod łóżko, w poszukiwaniu kosza na pranie. Kucnęłam i schyliłam się,  a gdy moim oczom ukazało się białe, rozkładane pudełko,  położyłam się na podłodze i wczołgałam, by je sięgnąć. Wyciągnęłam koszyk i rozłożyłam, po czym wsadziłam do niego moje dzisiejsze ubrania i bieliznę. Odstawiłam go koło szafy tak, aby nikomu nie przeszkadzał i usiadłam na łóżku. Wzięłam apteczkę, by założyć bandaże i resztę opatrunku. Otworzyłam ją i wyciągnęłam po dwa gaziki, dwa bandaże i plastry. Kiedy już skończyłam zawijać ręce, zakleiłam plasterki na dwóch palcach prawej ręki i na jednym łokciu- podczas prysznica rozcięłam się jednym z kafelek na ścianie. Odłożyłam apteczkę na jej miejsce i ułożyłam się na łóżku. Wzięłam do ręki mój telefon i sprawdziłam, czy Michael nie dzwonił. Myliłam się, gdyż nie miałam ani jednego nieodebranego połączenia. Znowu spojrzałam na moje zdjęcie z najlepszym przyjacielem i przejechałam palcem po ekranie telefonu. Zacisnęłam mocno powieki, a po moim policzku spłynęła samotna łza. Nikt nie był w stanie mi pomóc. Nagle poczułam, że ktoś usiadł na łóżku, tuż obok mnie. Otworzyłam oczy i nie zobaczyłam nikogo innego, jak Natalie. Położyła rękę na moim ramieniu i uśmiechnęła się do mnie, tyn samym dodając mi otuchy. Poczułam, że do moich oczu ponownie napływają łzy. Popatrzyłam się na Natalie, po czym rzuciłam jej się na szyję. Gdy ta odwzajemniła uścisk, zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Natie nie zamierzała mnie puścić, a ja zostałam w jej szczelnym uścisku.
- Teraz nie mam nikogo... Ani Michaela, ani Suzanny!- zaczęłam głośniej szlochać,  a ona tylko pogłębiła uścisk.
- Myślisz, że jest ci w stanie ktokolwiek pomóc?- zapytała.
- T-tylko on.- wytarłam policzek.- Tylko on byłby w stanie mi pomóc.
- To.. On?- zapytała wskazując na nasze zdjęcie.
- Tak, Michael, mój najlepszy przyjaciel. Tylko on był w stanie mnie zrozumieć, tylko on.
  Przez chwilę patrzyła na moją tapetę, po czym z troską zwróciła się do mnie.
- Jak będziesz gotowa... Będziesz mogła... Wiedz, że możesz mi zaufać, tutaj przyda ci się zaufanie. Wiem, że to przyjdzie z czasem...
- Dziękuję Ci- przerwałam jej.- Za wszystko.
  Otarłam łzy i poprawiłam się. Starałam się nie patrzeć na nią, moje oczy były skierowane na dłonie. Wiedziałam, że nie odpuści, dlatego spojrzałam na nią i uśmiechnęłam się. W jej oczach można było dostrzec troskę i spokój.
- Dobranoc.- odpowiedziała, po czym odeszła kładąc się na swoim łóżku.
- Dobranoc.- odpowiedziałam zawijając się kołdrą w tak zwany kokon. Ułożyłam się wygodnie i zamknęłam oczy. Czułam, że są spuchnięte od płaczu. Z każdą chwilą stawały się coraz cięższe. Czułam to, pomimo tego, że nie były one otwarte. W głowie miałam wiele myśli, było ich tyle, że nie byłam w stanie zauważyć tego, że zasnęłam. Tak, od dłuższego czasu bezsenności, ja Jodie zasnęłam. Czyżby to oznaczało jakiś progress w moim życiu? Wątpię. Czy to miejsce mi pomoże? Wątpię, znowu. Czy ja jeszcze kiedyś będę normalna i będę mogła żyć, jak reszta nastolatek w moim wieku? Hmm... wątpię, nikt się nie spodziewał takiej odpowiedzi, nikt.
"...Byłam w lodziarni koło plaży, kupowałam desery lodowe dla siebie i kogoś jeszcze.
- Trzy razy deser lodowy. Czekoladowy, owocowy i orzechowy. Podać coś jeszcze?- zapytała młoda dziewczyna na kasie.
- Nie, dziękuję. 
 Zabrałam tacę z trzema kielichami i wyszłam z lodziarni.  Obejrzałam się, ale ruszyłam prosto przed siebie. Szłam, gdy nagle zobaczyłam moich przyjaciół. Michaela i... Suzannę! Żyjącą Suzannę! Podbiegłam do nich, odstawiłam desery  i rzuciłam się przyjaciółce na szyję.
- Suzanna! Kocham Cię!
- Ojej.- zaśmiała się. Ja wiem, ale nie musisz tego okazywać całej plaży. Co Cię wzięło na takie wyznania?
  Michael siedział i patrzył na nas wesoły.
- Nie zapominaj tego, nigdy! Proszę Cię, obiecaj!
- Obiecuję... Ja ciebię też kocham.
  Nagle poczułam, że robi się znacznie zimniej. Zawiał wiatr,  który zmiótł nasze lody i... razem z nim rozpłynęła się Suzanna!
- Co jest do cholery?! Suzanna? Suzanna!
  Gdy z plaży zrobiło się jezioro, poczułam narastającą panikę. Nad jeziorem przecież... ZGINĘŁA!
Do moich uszu dobiegł donośny krzyk dziewczyny i chlapanie wody.
- Pomocy! Ratu...nku! Tutaj!- t-to była Suzanna. Ona... Ona tonęła!
  Szybko skierowałam się w stronę krzyków. Dostrzegłam ją topiącą się. Byłam za daleko, żeby jej pomóc. Płakałam i krzyczałam wołając o pomoc. Wiedziałam, że ona umiera!
- Niech jej ktoś pomoże, ludzie! Ruszcie się do cholery jasnej!
  Na brzegu stała masa ludzi, którzy tylko oglądali. Nikt nie rzucił się jej na pomoc. Stali i patrzyli, jak ona umiera. Krzyczałam, jak najgłośniej potrafiłam, ale nikt mnie nie słyszał. Suzanna była już cała pod wodą, a na jej miejscu pojawił się wulkan pękających bąbelków z powietrzem.
  Stałam tam i patrzyłam zapłakana. Nie mogłam się ani ruszyć, ani nic powiedzieć.
- Czemu nikt mi nie pomógł?! Ja umarłam! W cierpieniu! Ja umarłam! Ludzie się patrzyli zamiast mi pomóc! JA UMARŁAM! "

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Halo alo! Łapcie już 6 rozdział. Na początek wyjaśnienia, a mianowicie- czemu tak długo nie było rozdziału? Halo halo? Co się dzieje?
Rozdział byłby znacznie wcześniej gdyby nie trzy rzeczy:
- przez cały lipiec byłam na wyjazdach, gdzie nie było czasu na pisanie rozdziału
- zdecydowanie brak weny i ciekawego tematu na kolejny rozdział
- i teraz najlepsze, ten rozdział był przepisywany 3 razy. Za pierwszym razem, gdy go pisałam blogger postanowił, że rozdział się nie zapisze. Tak więc zrobił i post się usunął :) za drugim razem przypadkowo opublikowałam niedokończony rozdział i w pośpiechu go usunęłam. No i trzeci raz jest teraz, gdy jestem na tydzień w domu i miałam możliwość napisania rozdziału.
  Kolejny rozdział 7 jest w trakcie pisania, lecz nie mam pojęcia, kiedy się pojawi.
  Dziękuję za czytanie oraz komentowanie. Czekam na wiecej! 
Do kolejnego rozdziału, miłych wakacji ❤

czwartek, 18 czerwca 2015

Rozdział 5 - Takie miejsca zawsze wydawały mi się inne.

4 komentarze // Dodaj komentarz (+)
  Jeszcze chwilę śmiałyśmy się z Victorii, dopóki Natalie nie zaczęła (tu mówię: dosłownie) się dusić ze śmiechu. Pośpiesznie łapała powietrze, a ja zwijałam się ze śmiechu. Vic obudziła się i zaspanymi oczami zaczęła zerkać to na mnie to na Natie. Ja uspokoiłam się starając do końca zatrzymać śmiech, a ta co się dusiła ukryła głowę w poduszce. Kiedy się uspokoiła, zaczęła tłumaczyć dlaczego się śmiała.
- Żebyś ty słyszała jak chrapiesz.
- Pokaż!- ona także uśmiechnęła się i słuchała swojego chrapania.
  Obie śmiały się, a raczej śmiałyśmy się wszystkie. Nagle przestałam się śmiać i oparłam się o ścianę siedząc na łóżku. Coś daje mi dziwne znaki, coś czyli nikt inny jak mój mózg. Nie za bardzo rozumiałam ta nagłą zmianę humoru. Takie miejsca zawsze wydawały mi się inne, a tu niespodzianka. Jak na ten moment jest całkiem... milo, przyjemnie i śmiesznie. Z tego, co opowiadała Natalie nie zawsze będzie tak milo, jak teraz. W czasie mojego chwilowego zamyślenia dziewczyny także przestały się śmiać i patrzyły na mnie pytająco.
- Wszystko ok?- zapytała jedna z nich.
- Yy... tak, tak. Okej.
  Victoria odetchnęła i popatrzyła na mnie. Natie sięgnęła po swój telefon i uśmiechnęła się.
- Oscar?- spytała Vic z uśmiechem.
- Tak.- odpowiedziała, opierając się o stos poduszek na łóżku.
  Ja położyłam się na swoim łóżku i poszłam w ślady mojej koleżanki. Po odblokowaniu telefonu ujrzałam zdjęcie moje i Michaela na tapecie. Uśmiechnęłam się, a jednocześnie zrobiło mi się smutno. Tęskniłam za nim, był dla mnie jak brat. Dlaczego go tutaj ze mną nie ma? Nie ma go teraz, gdy go potrzebuje. Chciałam do niego zadzwonić, ale gdy wybrałam numer, zamiast jego głosu usłyszałam pocztę głosową. Spróbowałam raz, drugi, trzeci... nic. Odłożyłam telefon zawiedziona i spojrzałam na dziewczyny. Ponownie wzięłam telefon w rękę i sprawdziłam godzinę - 20;14. Sprawdziłam też połączenie internetowe - było, zablokowane.
- Znacie hasło do internetu?
Natalie wyciągnęła słuchawki z uszu, jednak nie była w stanie mi pomóc. Victoria zaczęła grzebać w swojej szafce.
- Gdzieś powinnam mieć, chwileczkę.
Wstała ze swojego łóżka i podeszła do jednej z większych szaf na ubrania. Spod jednej z szafek wyciągnęła malutką fioletową karteczkę.
- Proszę.- powiedziała podając mi ją do ręki.
- Dzięki.
Uśmiechnęłam się do niej i rozwinęłam karteczkę, ktoś bardzo ładnie pisał. Po wpisaniu kodu przyszło mi całkiem sporo powiadomień, jak na... ten czas kiedy tu jestem. Odczytałam kilka wiadomości i sprawdziłam strony internetowe. Jedną z nich była strona mojej szkoły, znienawidzonej szkoły. Nie mogę się doczekać, gdy z niej wyjdę i nigdy nie wrócę. Zbyt dużo wspomnień, jak na moje nerwy, zbyt dużo. Wyłączyłam ją jeszcze szybciej, gdy zobaczyłam zdjęcie tego miejsca. Może i było ładne, bo szkoła nie należała do starych i zniszczonych, ale i tak jej szczerze nie lubiłam, tak samo jak ludzi w niej. Tutaj było stokroć razy lepiej niż tam, jednak wolałabym być w domu. Żebym jeszcze wiedziała gdzie on teraz jest... nie wzięłam tylu rzeczy. Miałam tylko trzy zeszyty i piórnik. I co ja mam rysować, pisać nie wiem.. wiersze? Nie, to nie dla mnie, to nie ja. Ja się nie nadaję do takich rzeczy, najlepiej by było, gdybym zniknęła, tak po prostu, dla wszystkich byłoby lepiej.

***
Siedząc tak cały czas na internecie, nie zważałam na godzinę i na moje współlokatorki.
- Do 22:00 musimy być już w pokojach po kąpieli.
Szybko zerknęłam na zegarek w telefonie.- 21:03
- A ile jest łazienek?- zapytałam.
- W naszym korytarzu jest sześć, a w każdej z nich po trzy kabiny prysznicowe.
- Aa, ok. A.. wy już się umyłyście?
- Ja jeszcze nie.- odpowiedziała Natalie, zabierając ze sobą dwa ręczniki i potrzebne rzeczy.
Victoria wstała ze swojego łóżka i podeszła do swojej szafy. Ja także zaczęłam szperać w poszukiwaniu koszuli nocnej i jakichś spodenek do spania. Zabrałam też dwa ręczniki i kosmetyczkę. Obie dziewczyny siedziały i czekały na mnie.
- Gotowa, możemy już iść?
- Ta, tak.- odpowiedziałam po czym wszystkie skierowałyśmy się w stronę drzwi. Wyszłyśmy na ten sam długi korytarz, którym wcześniej szłam z Megan. Na środku niego po dwóch stronach stały po trzy drzwi prowadzące do łazienek, czyli tak, jak mówiła Natalie. Weszłyśmy do jednej z nich, a potem każda z nas do osobnej kabiny... no chyba, emm logiczne. Po całym procesie mycia, wytarłam się miękkim ręcznikiem, a w drugi zawinęłam moje urokliwie długie, czekoladowego koloru włosy, które były jednym z moich najlepszych atutów. Ubrałam się w piżamę i wyszłam z kabiny. Jedna z dziewczyn kończyła obmywać twarz wacikiem, a druga jeszcze się ubierała. Podeszłam do umywalki i wykonałam niezbędne czynności, takie jak dokładne zmycie makijażu, rozczesanie włosów, nakremowanie twarzy i przede wszystkim umycie zębów. Kiedy już wszystkie byłyśmy gotowe do wyjścia z łazienki, opuściłyśmy pomieszczenie i udałyśmy się korytarzem w drogę powrotną do naszego pokoju.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej, hej trzymajcie rozdział, na który czekało kilka osób.
Nie jest on długi, wiem o tym, ale zbliżamy się do końca roku szkolnego i WAKACJI !
W czasie owych wakacji postaram się, aby rozdziały pojawiały się częściej. Postaram się, jednak nic do końca nie obiecuję, ze względu na to, że nie wiem czy nie będę przez jakiś czas na wyjazdach, gdzie nie oszukujmy się nie ma za dużo czasu.
O jakiejkolwiek przerwie dowiecie się z posta, który mam nadzieję się nie pojawi.
Przede mną ostatni tydzień szkoły, gdzie nie będziemy dużo robić na lekcjach, więc myślę, że mogłabym zacząć pisać kolejny rozdział już jutro 8)
Tak swoją drogą wyszła mi całkiem długa notatka i żeby nie było spin, że notatka dłuższa od samego rozdziału- będę kończyła moją myśl.
Na koniec chciałabym podziękować osobom komentującym, których nie ma za dużo, a jednak są i dlatego bardzo, bardzo im dziękuję za wsparcie!!!
Do następnego rozdziału :) Miłego weekendu :D

środa, 3 czerwca 2015

Rozdział 4 - Do tego nie idzie się przyzwyczaić, uwierz.

4 komentarze // Dodaj komentarz (+)
     Włączyłam telefon, niestety nie było żadnego połączenia  internetem. Odstawiłam go na szafkę nocną i wysypałam całą zawartość apteczki wcześniej używaną przeze mnie. Miałam wrażenie, że dziewczyny się na mnie patrzyły, jednak w tej chwili nie ciągnęło mnie do tego by to sprawdzać. Sprawdziłam ilość bandaży i plastrów, tak w razie czego. Zapakowałam wszystko z powrotem i położyłam się na łóżko. Nie mogłam się wygodnie ułożyć i cały czas się kręciłam. Z jednego boku na drugi, a to na plecy, a to usiadłam. Victoria leżała na swoim łóżku przodem do ściany z książką i słuchawkami. Oparłam się o ścianę i patrzyłam na swoje ręce. Te całe bandaże i plastry. Chciałam odkleić jednego z nich, jednak ktoś mi przeszkodził:
- To od żyletki prawda, a bandaże od ran po cięciach?- zaczęła Natalie, nasza trzecia towarzyszka dalej leżała tyłem do nas. Nic nie odpowiedziałam, nawet na nią nie spojrzałam; wzruszyłam ramionami.
- Spoko, też takie mam.-powiedziała odsłaniając rękawy swojego mlecznego swetra i ukazując kilka linii na rękach, w tych samych miejscach co ja. Tym razem się spojrzałam, ale nie zraziłam trochę liczbą ran. Miała ich na pewno mniej niż ja.
  Zignorowałam ją i wróciłam do poprzedniej czynności.
- Jeszcze nie odklejaj.- przeszkodziła mi, znowu.- Skoro już ci je założyli to poczekaj do jutra.
  Chciałam zrobić jej na złość, ale może ona ma rację, nie jest tu chyba nowa. Może by tak ją zapytać o coś? Nie, Jodie! Nie umiesz przecież rozmawiać z ludźmi, ty ich nawet nie rozumiesz. Natalie chyba skończyła na dzisiaj z gadaniem, położyła się na brzuchu i sięgnęła ręką pod poduszkę. Moim oczom ukazał się zeszyt z szarą okładką i masą białych wzorków. Z szafki w stoliku nocnym wyjęła dwa długopisy i kartkę z jakimiś napisami. Wyszukała stronę na której skończyła... pisać? 
- Piszesz? -zapytałam patrząc na pościel swojego łóżka.
- Czasami, takie moje przemyślenia, czasami jakieś krótkie opowiadania, wszystko.- patrzyła w swój zeszyt po kolei przekładając kartki.- To ty jednak umiesz mówić.- czułam jej uśmiech, trochę ironiczny a jednak.
- Umiem, tylko nie gadam z byle kim.- tutaj chwilowa przerwa.- Z tobą rozmawiam z ciekawości. 
  Ona tylko uśmiechnęła się i pokiwała głową. Ja położyłam się na brzuchu i sprawdziłam godzinę- 16:23. Co by tu porobić? Tu czyli gdzie dokładnie?
- Mam pytanie..- zaczęłam, nawet nie wiem czemu.
- To.. pytaj.
- Gdzie my dokładnie jesteśmy?- może ona mi odpowie. Widać było po niej, że trudno jej to wytłumaczyć.
- Coś na zasadzie..- no dawaj, dawaj tego jestem ciekawa.- Coś na zasadzie.. psychiatryka, ale innego. Trafiają tu osoby, z problemami albo tak jak my, przez rany.. rozumiesz?
- Super, trafiłam do domu trudnej młodzieży z problemami psychicznymi.- oparłam się plecami o ścianę i zamknęłam oczy.- Gorzej być nie mogło.
- Uwierz, mogło.- o czym ona mówi?!- Ciesz się, że jesteś w pokoju z nami, a nie z kimś chorym psychicznie. Noce są najgorsze, ludzie miewają koszmary, które czasami stają się rzeczywistością. Praktycznie każdej nocy ktoś krzyczy, rzuca się, płacze, bije... potem go zabierają, faszerują tabletkami uspokajającymi, zamykają w osobnych pomieszczeniach, przypinają do fotela. Rano z nim rozmawiają, znowu tabletki i wraca do siebie. Najgorsze jest to, że my to wszystko słyszymy, krzyki jak z horroru, budzą cię ze snu, a ty z przerażenia chowasz się pod kołdrę i zakładasz słuchawki, które i tak nie pomagają. Do tego nie idzie się przyzwyczaić, uwierz.
  Nie miałam pojęcia, że jest tutaj tak źle. Widać, że ona też to strasznie przeżywa. Dobrze, że zapytałam, lepiej wiedzieć. 
- Dzięki.- mruknęłam, ale naprawdę jej dziękowałam.
- Nie ma sprawy.- rzuciła, po czym wróciła do poprzedniego zajęcia.
  Wyjęłam malutki notesik z szuflady i fioletowy piórnik. Wyrwałam z niego jedną kartkę i zapisałam nagłówek:
,,Wszystko co muszę się dowiedzieć o tym miejscu"
  Zapisałam kilka... naście pytań, na które znajdę odpowiedź, na jedno już mam. W sumie, to ja nawet nie wiem, skąd ja się tutaj wzięłam. W poszukiwaniu jakichkolwiek sensownych wyjaśnień zaczęłam bazgrać po marginesie, nie zważając na moje współlokatorki. Podniosłam głowę i spojrzałam na Natalie, która dalej była pochłonięta pisaniem. Po chwili usłyszałam coś jakby chrapnięcia, ale takiego krótkiego. Za chwile kolejne i kolejne, aż w końcu znów zerknęłam na piszącą dziewczynę, która już nie pisała, lecz śmiała się patrząc na Victorię.
- Ona...- tutaj chrumknęła, dosłownie, jak świnka.- ma tak często. Gada też przez sen, przyzwyczaisz się.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 

Witam! Wróciłam już , rozdziału nie było ze względu na... brak weny. Uznałam, że lepiej napisać z opóźnieniem lepszy rozdział, niż dodać byle jaki i nudny na czas. Poza tym wreszcie wyjaśnia się jedna z rzeczy. Nie będę ustalała jednej daty na wstawienie rozdziału, ponieważ ostatnio nie piszę prawie wcale ze względu na koniec roku szkolnego i chyba tak jak większość biegam i poprawiam wszystko na ostatnią chwilę. Myślę, że niedługo się wszystko ustabilizuje i nie będzie potrzeby długiego wyczekiwania na rozdział :)
Z góry dziękuję za komentarze w poprzednich rozdziałach i czekam na więcej. 
Rozdział 5 pojawi się,
Niebawem 8)
PS. Pozdro dla kumatych!♥ 


środa, 29 kwietnia 2015

Rozdział 3 - Może być, w sumie.

2 komentarze // Dodaj komentarz (+)
   
     Megan spojrzała na drzwi i zanim je otworzyła powiedziała jeszcze, że moje rzeczy są już w pokoju na moim łóżku. Po tej informacji nacisnęła klamkę i otworzyła drzwi szeroko.
- Jakby co, będę u siebie.
Poczekała chwilę, a gdy już weszłam zamknęła je i odeszła. Stałam przy ścianie mojego... nowego pokoju. Całkiem duże pomieszczenie pomalowane na biało. Z trzech stron pokoju stało po jednym łóżku a po czwartej drzwi koło których stałam. Na łóżku z prawej strony leżały moje dwie duże i dwie mniejsze torby. Reszta łóżek była zaścielona a koło nich nie stało praktycznie nic. Przy każdym stał mały stolik nocny, a za łóżkami  dwa gniazdka z prądem. Usiadłam na tym, na którym były moje torby i zakryłam twarz rękoma. Pewnie zaczęłabym płakać, lecz spojrzałam przez ręce na swoje uda.
- O nie..
Przetarłam oczy i zaczęłam pośpiesznie przeszukiwać torby. Zaczęłam oczywiście od tej największej, w której mogłyby znajdować się ubrania. Szukałam jakiś dłuższych spodni, żeby zakryć rany. Po kolei sprawdzałam i wyrzucałam części garderoby z torby. Na samym dnie znalazłam swoje szare dresy z gumkami na nogawkach i białych paskiem po boku. Moje ulubione, zawsze chodziłam w nich po domu. Ściągnęłam moje czarne, lekko przykrótkie spodenki i rzuciłam na stertę ubrań. Założyłam to co miałam założyć i spojrzałam tym razem na koszulkę.
- Może być, w sumie.- zaczęłam powtórnie grzebać w ubraniach, szukając bluzy w komplecie do dresów.
Kiedy już ową bluzę znalazłam chciałam ją ubrać, ale co z tymi bandażami?
- Ściągnąć ich chyba nie mogę, hymmm...wiem! Rękawy podwinę.
Założyłam ją i podwinęłam rękawy tak, aby nie zniszczyć zawiniętych bandaży. Już chyba nawet wiedziałam czemu je mam, no tak rany, a te plastry na palcach- od żyletki. Tylko, że ja nic nie pamiętam, pamiętam tylko jak się zachwiałam przy umywalce i, i potem jak się tu obudziłam. Czyli chyba zemdlałam, ale czemu? Nigdy wcześniej przecież tak nie miałam. Kto mnie znalazł? Kto mnie tu przywiózł? Czemu tutaj nie ma tej osoby? Tutaj czyli gdzie? Gdzie ja do cholery jestem?
     Poukładałam ubrania i zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu jakiejś szafki. Moja stała po stronie drzwi, dosłownie obok nich. Dosunięta maksymalnie do kąta ściany, tak że mieściła się, gdy je ktoś otwierał. Szafka sięgała aż do samego sufitu. Miała cztery szuflady na dole, półkę u góry i dwa drzwiczki po całej jej długości. Bieliznę pomieściłam w dwóch szufladach i skarpetki w trzeciej, jedna została póki co pusta. Po jednej stronie poukładałam koszulki, spodnie, spodenki, a po drugiej na wieszakach bluzy dresowe, koszule i kurtki. Na samej górze, na półce gdzie nie dosięgałam rzuciłam dwie duże torby i jedną małą. Usiadłam na łóżku i nie wiedziałam co zrobić dalej, wszystko ułożone, zostały tylko kosmetyki i gadżety. Może się nimi zajmę. Uśmiechnęłam się sięgając po kosmetyczkę, wysypałam jej zawartość i zaczęłam je wycierać wilgotną chusteczką. Po wyczyszczeniu ich ułożyłam je z powrotem na miejsce i wsadziłam do szufladki w stoliku nocnym. Wsadziłam tam też płyny do demakijażu i waciki kosmetyczne. Wyciągnęłam ładowarkę i resztę duperelków jak na przykład bransoletki czy naszyjniki, nie obyłoby się też bez kolczyków do piercingu. Buty  wsadziłam do szafki nocnej i usiadłam na łóżku opierając się o ścianę. W torebce miałam też mój telefon, o dziwo naładowany. Ściągnęłam etui, a z niej wypadły dwa papierki.
- Są! Jednak nikt tam nie zaglądał.- ucieszyłam się i powiedziałam na głos sama do siebie.
Rozpakowałam zawartość jednego papierka,wypadłą z niego zawinięta jeszcze nie używana... żyletka. W drugim z nich była taka sama. Myślę, że na pobyt tutaj mi starczą. W tym momencie ktoś nacisnął klamkę, a ja upuściłam jedną z nich na dresy przecinając tym sobie jednego z palców prawej ręki.
- Kurde!- krzyknęłam i od razu wstałam.
Do pokoju weszły dwie szczupłe dziewczyny.
- Przepraszam, przestraszyłam cię?- zapytała jedna z nich. Dość wysoka blondynka o długich do pasa włosach.
- Nie, znaczy..- tutaj się zająkałam. Nie, tak, trochę tak.
- Jeszcze raz przepraszam. To ty jesteś ta nowa, Jodie tak ?
- Ymm, tak.- odpowiedziałam krótko podnosząc żyletkę z łóżka.
- Ja jestem Natalie, a to Victoria.- powiedziała wskazując ręką na niską brunetkę w krótkich puszystych, falowanych włosach.
Palec zaczął krwawić, i to porządnie, a ja zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu apteczki. Jedna z nich była nad moim łóżkiem, czemu ja jej wcześniej nie widziałam? Odwróciłam się, stanęłam na łóżku i szybko ściągnęłam ją ze ściany. Wytarłam go z krwi i zawinęłam w plaster.
- Coś się stało?- zapytała Natalie.
- Nie, nie.- znów się zająkałam. Nic szczególnego.
Każda z nich usiadła na swoim łóżku. Ja szybko wytarłam żyletkę, zapakowałam w ten papierek i tak żeby nie widziały wsadziłam w etui. Nikt tam przecież nie zaglądał, na szczęście.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej, hej, hej łapcie rozdział 3. Ostatnio wena cały czas mi towarzyszyła, więc możliwe, że w tym tygodniu będzie jeszcze jeden rozdział ^^ Dzięki za czytanie, życzę ciepłej majówki i weny piszącym. Czekam na komentarze, które baaardzo motywują :) Pozdrawiam ♥

piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 2 - Że co, jakiego pokoju?!

4 komentarze // Dodaj komentarz (+)

     Bałam się otworzyć oczy, bałam się zobaczyć co będzie dalej, w końcu nie liczni odważyliby się w ogóle obudzić w takim miejscu jak to.

Wszystko było już nieważne, kiedy już otworzyłam oczy dalej miałam wrażenie, że ślepnę. Powoli zaczęłam zerkać na ściany, próbując cokolwiek dostrzec w tej... jasności. Już po pierwszym otworzeniu oczu natychmiast je zamknęłam, jakby odruchowo. Ale przecież nie mogę tutaj cały czas leżeć. Otworzyłam je znowu i tak samo szybko jak wcześniej je zamknęłam, znowu otworzyłam i znowu zamknęłam, i znowu, i znowu, i znowu. Co pomyśli o mnie ta kobieta? Przecież wyglądałam co najmniej śmiesznie. Już sobie wyobrażam siebie machającą gwałtownie głową na wszystkie możliwe strony i mrugającą oczami. Biedna, musiała na to patrzeć...
Ona najwyraźniej czekała aż się uspokoję. Kiedy już to zrobiłam i przyzwyczaiłam się do światła, zaczęłam się rozglądać, szkoda że miałam tak mało czasu.
- Okej, czy już się uspokoiłaś? Czy mogę już zejść?
Nie odpowiedziałam nic, a już na pewno nie miałam zamiaru nawet patrzeć na tą szybę.
- Zaufaj mi, nic ci się tu nie stanie, nikt cię nie skrzywdzi.
Taa, jasne. Nie czułam do niej niczego, a już na pewno nie zaufania, ooo nie. Cały czas, kiedy ją słyszałam czułam się obojętnie, patrzyłam tylko na ściany i... moje nogi. Czy ja mam spodenki?! Przecież... moje uda, to, to same rany po... cięciach. Nie mogłam ich zakryć teraz, super.
Kiwnęłam obojętnie głową, czyli tak jak zawsze. Usłyszałam skrzypnięcie drzwi stojących po mojej lewej stronie, te przez które ona przeszła. Średniego wzrostu młoda kobieta o krótkich blond włosach spiętych w kucyk. Miała na sobie fioletową koszulkę, biały fartuch i szare dżinsowe spodnie. Szła w moim kierunku z masą papierów i długopisem w ręku.
- Teraz będę musiała cię odpiąć, a potem pójdziemy pogadać. Niczego się nie martw.
I co, że ja mam jej uwierzyć? Pf, niczego się nie martw... jasne, jak ja nawet nie wiem gdzie jestem. Poza tym, ja nikomu przecież nie ufam.
Kiedy ta kobieta zaczęła odpinać pasy, ja patrzyłam na papiery leżące na stoliku obok mnie. Próbowałam cokolwiek odczytać z jednej z tych kart. Jedyne co przeczytałam to swoje dane. Nic szczególnego, wszystko co tam było zapisane, wiedziałam. Wow Jodie, kto by się tego spodziewał? 
Kiedy już skończyła mnie odpinać, usiadłam na brzegu fotela i zaczęłam się rozglądać. 
- To teraz pójdziesz za mną.- o pewnie, coś jeszcze?
Ona zaczęła się oddalać, a ja dalej siedziałam. 
- No chodź, chyba że sama potem trafisz.
Westchnęłam i poszłam w jej stronę. Szłyśmy chwilę przez długi korytarz, a potem otworzyła drzwi do kolejnego pomieszczenia.
- Usiądź.- powiedziała wskazując ręką na krzesło przy biurku.
Podeszłam do niego i usiadłam niedbale. Ona zrobiła to samo, usiadła kładąc papiery na biurku.
- A więc tak, Jodie. Ja jestem Megan Brand i do końca twojego pobytu tutaj będę twoją, jakby to nazwać, opiekunką. W razie jakichkolwiek pytań lub jakiejś sytuacji zgłaszasz się do mnie, jasne?
Wzruszyłam ramionami cały czas patrząc w biurko.
- Nie słyszę, jasne?
Skinęłam twierdząco głową, zastanawiając się gdzie ja w ogóle jestem.
- Chyba już dzisiaj nie będziemy rozmawiać. Może zaprowadzę cię już do twojego pokoju.- Że co, jakiego pokoju?!
Wstała ze swojego miejsca i czekała aż wstanę i ja. Obie wyszłyśmy stąd i znowu szłyśmy tym samym korytarzem. Przeszłyśmy przez drzwi na końcu, przez drzwi z napisem- "300-330 pokoje damskie, młodzież". Znowu korytarz, nie taki długi jak poprzedni. Rozglądałam się licząc po kolei numerki pokoi raz lewe, raz prawe drzwi. Zatrzymałyśmy się przed jednymi z nich, z lewej strony.
- To tutaj, 313- powiedziała spoglądając na drzwi. Będzie dobrze, zobaczysz.- uśmiechnęła się patrząc na mnie. 
Fajnie jest widzieć kogoś, kto się do ciebie tak szczerze uśmiecha, dawno tak nie miałam. Od śmierci Susan ludzie patrząc na mnie albo się skrzywiali, albo patrzyli jak na potwora. Po prostu, więc dobrze było zobaczyć, jak taka osoba jak Megan się do mnie uśmiecha.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam, witam po długiej przerwie. Z powodu braku weny i innych spraw nie było rozdziału przez tak długi czas. Mam już plany na następne rozdziały i póki co nie przewiduję kolejnej przerwy :)
Jeśli wam się spodobało i czekacie na więcej piszcie komentarze tam na dole :D Bardzo to motywuje i wiem, że czekacie. Z góry dzięki za czytanie i pozdrawiam !!! 
Dużo weny piszącym życzę i miłego weekendu ♥♥♥
Rozdział dedykowany Annabeth Caffrey z bloga lelxd-zelki-grejfruty-profeszynalxd.blogspot.com

niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 1 - O ile nie komory gazowej

3 komentarze // Dodaj komentarz (+)

     Obudziłam się w okropnie małym pomieszczeniu. To było coś w rodzaju ciasnej celi, o ile nie komory gazowej. Trudno było mi się skupić na czymkolwiek, nie miałam nawet siły myśleć o tym gdzie jestem i jak tu w ogóle trafiłam. Starałam się jak najszybciej przyzwyczaić moje oczy do otaczającej mnie ciemności, płytkiej i głuchej ciemności. 
Byłam strasznie obolała, ledwo co mogłam poruszać głową, nie mówiąc już o nogach. Najgorzej było z rękami, czułam silny ból, który nie chciał ustąpić pomimo czasu, jaki tu przeleżałam. W dodatku czułam jakby palce u rąk i dłonie pulsowały. Ręce miałam owinięte chyba bandażami, nie widziałam dobrze czy to na pewno były one.
To było okropne, to całe leżenie tu w ciemności i ciszy stawało się wiecznością. Jednak z czasem widziałam coraz lepiej, a przynajmniej tak mi się wydawało.
Leżałam na dość dużym...fotelu, czymś w rodzaju tego na czym siedzi pacjent w gabinecie stomatologicznym, tylko że ten był mniej wygodny niż tamten u dentysty. Było to jednak dużo wygodniejsze niż jakbym miała leżeć na przykład na podłodze. Ściana przede mną była szklana, tylko że ciemna. Miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, chociaż jedyne co słyszałam to swój oddech.
Nie pamiętam w co byłam ubrana zanim tu trafiłam, ale teraz na sobie miałam jedynie koszulkę na ramiączkach o kolorze jasnym bliżej nieokreślonym (w tych ciemnościach było trudno dostrzec jakiekolwiek kolory) i czarne bardzo krótkie spodenki z miękkiego materiału. Ogólnie cała moja kreacja była całkiem wygodna i tym skąpym stroju czułam się tak, jakbym nie miała na sobie niczego, dosłownie niczego.
Spojrzałam nad siebie i zauważyłam lustro, pokrywające niemalże cały sufit w zasięgu mojego wzroku. Pomieszczenie w którym byłam było symetryczne, a przynajmniej ściany wydawały się być takiej samej długości. W kątach tego pokoju były dwie lampy więc bardzo możliwe, że za mną też były dwie. Na ścianach nie było żadnych ozdób czy obrazów, niczego. Może dlatego czułam się dziwnie, gdyż zwracam bardzo dużą uwagę na dodatki, szczególnie jeśli chodzi o architekturę wnętrz.
Byłam tak zajęta przemyśleniami na temat wystroju pokoi, że nie usłyszałam głosów dobiegających zza ciemnej szyby:
- Jodie, posłuchaj mnie... jeżeli nie chcesz oślepnąć proszę, zamknij oczy bardzo, ale to bardzo mocno i nie otwieraj dopóki ci na to nie zezwolę, dobrze? -powiedziała kobieta z lekkim melodyjnym, ale bardzo stanowczym głosem.
Byłam przerażona, usłyszałam głos ale nikogo nie widziałam. Wolałam się zgodzić i zamknąć oczy niż oślepnąć.
- To jak? -powtórzyła znowu.
Ja tylko kiwnęłam twierdząco głową i zrobiłam co należało. Lampy zapaliły się, a pomimo tego że miałam zamknięte oczy i tak było bardzo jasno. Niedługo po tym kobieta znowu się odezwała:
- Jeszcze chwilkę Jodie, dosłownie chwilkę.
Słyszałam tylko dźwięki przycisków i odgłosy maszyn. Nagle wszystko ucichło, maszyny zgasły i jasne lampy także, została tylko mała lampeczka.
- Już po wszystkim kochanie, otwórz oczy. 
Tylko na to czekałam i zrobiłam jak kazała. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 

Hej, hej trzymajcie pierwszy rozdział !!! Jeżeli już to czytasz to możesz zostawić komentarz, bo to naprawdę motywuje do dalszego pisania :)) Miłego wieczoru i weny piszącym !!!
Z pozdrowieniami dla Łucji i Patrycji, które tez piszą ♥♥♥ A tu ich blogi :
srebro-ksiezyca.blogspot.com
percicoismylife.blogspot.com


     

piątek, 13 lutego 2015

Prolog

4 komentarze // Dodaj komentarz (+)

     Siedziałam w pokoju i słuchałam muzyki. Było już późne popołudnie. Czekałam, aż mama wróci z pracy bym mogła wyjść z domu. Leżałam bezcelowo na dywanie w środku mojego pokoju myśląc o zaczynającym się weekendzie. Tak, był piątek pierwszego tygodnia maja, była wiosna czyli pora roku, którą kochałam (oprócz lata, kiedy były wakacje). Wtedy było tak pięknie, wszystko rosło, kwiaty kwitły i było genialnie. Tylko że ta pora roku w ogóle nie pasowała do mojego charakteru. Nie byłam osobą ponurą czy wiecznie smutną, po prostu byłam inna niż reszta dziewczyn z mojej szkoły. Może dlatego właśnie nie miałam przyjaciół. Jedyną osobą, z którą rozmawiałam w szkole był Michael. Przyjaźniliśmy się od dzieciństwa, może dlatego że nasi rodzice się znali. Od kiedy pamiętam wszędzie jeździliśmy razem. Na wakacje czy ferie, zawsze z rodzicami Michael'a i rodzicami mojej najlepszej przyjaciółki Susan. Teraz było dużo inaczej. Dwa lata temu Susan pojechała z rodzicami i ich znajomymi nad jezioro, było lato i dopiero zaczynały się wakacje. Ja niestety byłam wtedy chora i zostaliśmy w domu. Susan pływała w wodzie z kolegami i robili różne konkursy- jednym z nich był konkurs na popłynięcie jak najdalej brzegu co skończyło się dla niej tragicznie. Płynęła już dość długo i bardzo daleko od brzegu gdzie nie było płytko, zmęczyła się i próbowała zrobić sobie przerwę. Niestety nie starczyło jej sił, żeby dopłynąć do najbliższego mostka. Susan topiła się i nikt nie był w stanie jej pomóc, zanim ktoś zdążył do niej dopłynąć, było już za późno. To były najgorsze wakacje dla mnie i Michael'a. Nigdzie nie chcieliśmy jechać bez niej... nie było już tak samo. Po stracie najbliższej mi przyjaciółki załamałam się i straciłam chęć do życia, może właśnie przez ten wypadek popadłam w straszny nałóg- samookaleczanie się. To stało się dla mnie codziennością, od tamtego czasu nie byłam już tą samą osobą. Nie mogłam się przywiązać do żadnej innej przyjaciółki, po prostu nie umiałam. Zawsze jak wracałam myślami do tego zdarzenia nabierała mnie ochota do kolejnego cięcia się, na początku były to małe rany. Te też nie były jakieś bardzo duże, ale były.
Teraz także miałam potrzebę spotkania się z żyletką. Ściągnęłam słuchawki, wstałam z dywanu i poszłam do łazienki. Nikt oprócz mnie nie wiedział o ranach, ukrywałam to bo się wstydziłam. Usiadłam koło umywalki, wyciągnęłam z apteczki to, co było mi teraz potrzebne. To było tylko lekkie pociągnięcie żyletką po lewej ręce, a skończyło się tym, że zrobiło mi się nadzwyczajnie słabo. Oparłam głowę o prawą rękę, która leżała na umywalce, lewa ześlizgnęła się i została na moim kolanie. Żyletka wypuszczona z dłoni wpadła do umywalki, a ja nie pamiętałam już co było dalej, straciłam przytomność oparta bezwładnie o ścianę...

Layout by E(L)MO ღ