piątek, 24 kwietnia 2015
Rozdział 2 - Że co, jakiego pokoju?!
Bałam się otworzyć oczy, bałam się zobaczyć co będzie dalej, w końcu nie liczni odważyliby się w ogóle obudzić w takim miejscu jak to.
Wszystko było już nieważne, kiedy już otworzyłam oczy dalej miałam wrażenie, że ślepnę. Powoli zaczęłam zerkać na ściany, próbując cokolwiek dostrzec w tej... jasności. Już po pierwszym otworzeniu oczu natychmiast je zamknęłam, jakby odruchowo. Ale przecież nie mogę tutaj cały czas leżeć. Otworzyłam je znowu i tak samo szybko jak wcześniej je zamknęłam, znowu otworzyłam i znowu zamknęłam, i znowu, i znowu, i znowu. Co pomyśli o mnie ta kobieta? Przecież wyglądałam co najmniej śmiesznie. Już sobie wyobrażam siebie machającą gwałtownie głową na wszystkie możliwe strony i mrugającą oczami. Biedna, musiała na to patrzeć...
Ona najwyraźniej czekała aż się uspokoję. Kiedy już to zrobiłam i przyzwyczaiłam się do światła, zaczęłam się rozglądać, szkoda że miałam tak mało czasu.
- Okej, czy już się uspokoiłaś? Czy mogę już zejść?
Nie odpowiedziałam nic, a już na pewno nie miałam zamiaru nawet patrzeć na tą szybę.
- Zaufaj mi, nic ci się tu nie stanie, nikt cię nie skrzywdzi.
Taa, jasne. Nie czułam do niej niczego, a już na pewno nie zaufania, ooo nie. Cały czas, kiedy ją słyszałam czułam się obojętnie, patrzyłam tylko na ściany i... moje nogi. Czy ja mam spodenki?! Przecież... moje uda, to, to same rany po... cięciach. Nie mogłam ich zakryć teraz, super.
Kiwnęłam obojętnie głową, czyli tak jak zawsze. Usłyszałam skrzypnięcie drzwi stojących po mojej lewej stronie, te przez które ona przeszła. Średniego wzrostu młoda kobieta o krótkich blond włosach spiętych w kucyk. Miała na sobie fioletową koszulkę, biały fartuch i szare dżinsowe spodnie. Szła w moim kierunku z masą papierów i długopisem w ręku.
- Teraz będę musiała cię odpiąć, a potem pójdziemy pogadać. Niczego się nie martw.
I co, że ja mam jej uwierzyć? Pf, niczego się nie martw... jasne, jak ja nawet nie wiem gdzie jestem. Poza tym, ja nikomu przecież nie ufam.
Kiedy ta kobieta zaczęła odpinać pasy, ja patrzyłam na papiery leżące na stoliku obok mnie. Próbowałam cokolwiek odczytać z jednej z tych kart. Jedyne co przeczytałam to swoje dane. Nic szczególnego, wszystko co tam było zapisane, wiedziałam. Wow Jodie, kto by się tego spodziewał?
Kiedy już skończyła mnie odpinać, usiadłam na brzegu fotela i zaczęłam się rozglądać.
- To teraz pójdziesz za mną.- o pewnie, coś jeszcze?
Ona zaczęła się oddalać, a ja dalej siedziałam.
- No chodź, chyba że sama potem trafisz.
Westchnęłam i poszłam w jej stronę. Szłyśmy chwilę przez długi korytarz, a potem otworzyła drzwi do kolejnego pomieszczenia.
- Usiądź.- powiedziała wskazując ręką na krzesło przy biurku.
Podeszłam do niego i usiadłam niedbale. Ona zrobiła to samo, usiadła kładąc papiery na biurku.
- A więc tak, Jodie. Ja jestem Megan Brand i do końca twojego pobytu tutaj będę twoją, jakby to nazwać, opiekunką. W razie jakichkolwiek pytań lub jakiejś sytuacji zgłaszasz się do mnie, jasne?
Wzruszyłam ramionami cały czas patrząc w biurko.
- Nie słyszę, jasne?
Skinęłam twierdząco głową, zastanawiając się gdzie ja w ogóle jestem.
- Chyba już dzisiaj nie będziemy rozmawiać. Może zaprowadzę cię już do twojego pokoju.- Że co, jakiego pokoju?!
Wstała ze swojego miejsca i czekała aż wstanę i ja. Obie wyszłyśmy stąd i znowu szłyśmy tym samym korytarzem. Przeszłyśmy przez drzwi na końcu, przez drzwi z napisem- "300-330 pokoje damskie, młodzież". Znowu korytarz, nie taki długi jak poprzedni. Rozglądałam się licząc po kolei numerki pokoi raz lewe, raz prawe drzwi. Zatrzymałyśmy się przed jednymi z nich, z lewej strony.
- To tutaj, 313- powiedziała spoglądając na drzwi. Będzie dobrze, zobaczysz.- uśmiechnęła się patrząc na mnie.
Fajnie jest widzieć kogoś, kto się do ciebie tak szczerze uśmiecha, dawno tak nie miałam. Od śmierci Susan ludzie patrząc na mnie albo się skrzywiali, albo patrzyli jak na potwora. Po prostu, więc dobrze było zobaczyć, jak taka osoba jak Megan się do mnie uśmiecha.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam, witam po długiej przerwie. Z powodu braku weny i innych spraw nie było rozdziału przez tak długi czas. Mam już plany na następne rozdziały i póki co nie przewiduję kolejnej przerwy :)
Jeśli wam się spodobało i czekacie na więcej piszcie komentarze tam na dole :D Bardzo to motywuje i wiem, że czekacie. Z góry dzięki za czytanie i pozdrawiam !!!
Dużo weny piszącym życzę i miłego weekendu ♥♥♥
Rozdział dedykowany Annabeth Caffrey z bloga lelxd-zelki-grejfruty-profeszynalxd.blogspot.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Rozdział fajny, trochu krótki, ale fajny
OdpowiedzUsuńdobrze że nie będzie następnej przerwy bo bym cię chyba udusiła za trzymanie w niepewniści.
ALE CO TY KOBIETO ZROBIŁAŚ Z AKAPITAMI?!
Ps. zaczęłam pisać nowego bloga i jakbyś chciała wpaść to łap linka
http://zapomnianauciekinierka.blogspot.com/
No hejo :3
OdpowiedzUsuńJestem meggga szczęśliwa, że dodałaś ten rozdział :')
Najwyższa pora...
Nie przedłużam, tylko czekam na kolejną część :D
O jaaa cie *-*
OdpowiedzUsuńUć uć uć a a!
Dziękuję za dedykację, bo szczerze się tego nie spodziewałam ;3
Ta cała Megan mi się nie podoba :v
Tak samo jak to miejsce ;v
No bo, kurde, dzie on je?
Jakiś Dom dla Trudnej Młodzieży czy co?
No nie wiem, nie wiem.
Nie mam zastrzeżeń ^^
A Dżodi jest spoczi laska.
Życzę jak najwięcej weny i żelków ;3
Wierna Tobie niczym Sebastain małym kotkom,
Twoja, Annabeth <3
♥♥♥ Niedługo piszę dalej, widać że się komuś podoba :33
Usuń