środa, 29 kwietnia 2015
Rozdział 3 - Może być, w sumie.
Megan spojrzała na drzwi i zanim je otworzyła powiedziała jeszcze, że moje rzeczy są już w pokoju na moim łóżku. Po tej informacji nacisnęła klamkę i otworzyła drzwi szeroko.
- Jakby co, będę u siebie.
Poczekała chwilę, a gdy już weszłam zamknęła je i odeszła. Stałam przy ścianie mojego... nowego pokoju. Całkiem duże pomieszczenie pomalowane na biało. Z trzech stron pokoju stało po jednym łóżku a po czwartej drzwi koło których stałam. Na łóżku z prawej strony leżały moje dwie duże i dwie mniejsze torby. Reszta łóżek była zaścielona a koło nich nie stało praktycznie nic. Przy każdym stał mały stolik nocny, a za łóżkami dwa gniazdka z prądem. Usiadłam na tym, na którym były moje torby i zakryłam twarz rękoma. Pewnie zaczęłabym płakać, lecz spojrzałam przez ręce na swoje uda.
- O nie..
Przetarłam oczy i zaczęłam pośpiesznie przeszukiwać torby. Zaczęłam oczywiście od tej największej, w której mogłyby znajdować się ubrania. Szukałam jakiś dłuższych spodni, żeby zakryć rany. Po kolei sprawdzałam i wyrzucałam części garderoby z torby. Na samym dnie znalazłam swoje szare dresy z gumkami na nogawkach i białych paskiem po boku. Moje ulubione, zawsze chodziłam w nich po domu. Ściągnęłam moje czarne, lekko przykrótkie spodenki i rzuciłam na stertę ubrań. Założyłam to co miałam założyć i spojrzałam tym razem na koszulkę.
- Może być, w sumie.- zaczęłam powtórnie grzebać w ubraniach, szukając bluzy w komplecie do dresów.
Kiedy już ową bluzę znalazłam chciałam ją ubrać, ale co z tymi bandażami?
- Ściągnąć ich chyba nie mogę, hymmm...wiem! Rękawy podwinę.
Założyłam ją i podwinęłam rękawy tak, aby nie zniszczyć zawiniętych bandaży. Już chyba nawet wiedziałam czemu je mam, no tak rany, a te plastry na palcach- od żyletki. Tylko, że ja nic nie pamiętam, pamiętam tylko jak się zachwiałam przy umywalce i, i potem jak się tu obudziłam. Czyli chyba zemdlałam, ale czemu? Nigdy wcześniej przecież tak nie miałam. Kto mnie znalazł? Kto mnie tu przywiózł? Czemu tutaj nie ma tej osoby? Tutaj czyli gdzie? Gdzie ja do cholery jestem?
Poukładałam ubrania i zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu jakiejś szafki. Moja stała po stronie drzwi, dosłownie obok nich. Dosunięta maksymalnie do kąta ściany, tak że mieściła się, gdy je ktoś otwierał. Szafka sięgała aż do samego sufitu. Miała cztery szuflady na dole, półkę u góry i dwa drzwiczki po całej jej długości. Bieliznę pomieściłam w dwóch szufladach i skarpetki w trzeciej, jedna została póki co pusta. Po jednej stronie poukładałam koszulki, spodnie, spodenki, a po drugiej na wieszakach bluzy dresowe, koszule i kurtki. Na samej górze, na półce gdzie nie dosięgałam rzuciłam dwie duże torby i jedną małą. Usiadłam na łóżku i nie wiedziałam co zrobić dalej, wszystko ułożone, zostały tylko kosmetyki i gadżety. Może się nimi zajmę. Uśmiechnęłam się sięgając po kosmetyczkę, wysypałam jej zawartość i zaczęłam je wycierać wilgotną chusteczką. Po wyczyszczeniu ich ułożyłam je z powrotem na miejsce i wsadziłam do szufladki w stoliku nocnym. Wsadziłam tam też płyny do demakijażu i waciki kosmetyczne. Wyciągnęłam ładowarkę i resztę duperelków jak na przykład bransoletki czy naszyjniki, nie obyłoby się też bez kolczyków do piercingu. Buty wsadziłam do szafki nocnej i usiadłam na łóżku opierając się o ścianę. W torebce miałam też mój telefon, o dziwo naładowany. Ściągnęłam etui, a z niej wypadły dwa papierki.
- Są! Jednak nikt tam nie zaglądał.- ucieszyłam się i powiedziałam na głos sama do siebie.
Rozpakowałam zawartość jednego papierka,wypadłą z niego zawinięta jeszcze nie używana... żyletka. W drugim z nich była taka sama. Myślę, że na pobyt tutaj mi starczą. W tym momencie ktoś nacisnął klamkę, a ja upuściłam jedną z nich na dresy przecinając tym sobie jednego z palców prawej ręki.
- Kurde!- krzyknęłam i od razu wstałam.
Do pokoju weszły dwie szczupłe dziewczyny.
- Przepraszam, przestraszyłam cię?- zapytała jedna z nich. Dość wysoka blondynka o długich do pasa włosach.
- Nie, znaczy..- tutaj się zająkałam. Nie, tak, trochę tak.
- Jeszcze raz przepraszam. To ty jesteś ta nowa, Jodie tak ?
- Ymm, tak.- odpowiedziałam krótko podnosząc żyletkę z łóżka.
- Ja jestem Natalie, a to Victoria.- powiedziała wskazując ręką na niską brunetkę w krótkich puszystych, falowanych włosach.
Palec zaczął krwawić, i to porządnie, a ja zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu apteczki. Jedna z nich była nad moim łóżkiem, czemu ja jej wcześniej nie widziałam? Odwróciłam się, stanęłam na łóżku i szybko ściągnęłam ją ze ściany. Wytarłam go z krwi i zawinęłam w plaster.
- Coś się stało?- zapytała Natalie.
- Nie, nie.- znów się zająkałam. Nic szczególnego.
Każda z nich usiadła na swoim łóżku. Ja szybko wytarłam żyletkę, zapakowałam w ten papierek i tak żeby nie widziały wsadziłam w etui. Nikt tam przecież nie zaglądał, na szczęście.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej, hej, hej łapcie rozdział 3. Ostatnio wena cały czas mi towarzyszyła, więc możliwe, że w tym tygodniu będzie jeszcze jeden rozdział ^^ Dzięki za czytanie, życzę ciepłej majówki i weny piszącym. Czekam na komentarze, które baaardzo motywują :) Pozdrawiam ♥
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Skoro motywują to komentuję :3
OdpowiedzUsuńHej, hej, hej!
Jejuu zazdroszczę ci, bo sama tak dobrze nie piszę ^^
Dobra mam do wszystkich ksywencje!
Jodie: Jolka
Natalie: Natka
Victoria: Wiki
Piknie.
Jak ona bedzie miała Bojrenda to tesz mu wymyśle :D
Żyletki - już kocham Jolke.
Tak, też swego czasu się cięłam, ale staram się wyjść z tego nałogu.
Ja cie sune ale sie nastrój zrobił
Brawo Annie, naprawde
Nie mam zastrzeżeń wszystko jest odwalone perfekcyjnie.
*one does not simply
judge your blog*
huehue
Życzę weny i miłej majówki ^^
Wierna Tobie niczym pierścień Sauronowi
Twoja, Annabeth <3
Nonono :D Ale nadal pozostawiasz mnie w niepewności >.< Gdzie ona jest? Kim są te dziewczyny? Czy będzie trójkącik?
OdpowiedzUsuńTego dowiecie się w następnym odcinku ;-;
Baj