wtorek, 21 lipca 2015

Rozdział 6 - JA UMARŁAM!

Przekroczyłyśmy próg pokoju 313, czyli naszego małego mieszkanka. Rzuciłam ubrania, jednak dziewczyny zaproponowały mi zajrzeć pod łóżko, w poszukiwaniu kosza na pranie. Kucnęłam i schyliłam się,  a gdy moim oczom ukazało się białe, rozkładane pudełko,  położyłam się na podłodze i wczołgałam, by je sięgnąć. Wyciągnęłam koszyk i rozłożyłam, po czym wsadziłam do niego moje dzisiejsze ubrania i bieliznę. Odstawiłam go koło szafy tak, aby nikomu nie przeszkadzał i usiadłam na łóżku. Wzięłam apteczkę, by założyć bandaże i resztę opatrunku. Otworzyłam ją i wyciągnęłam po dwa gaziki, dwa bandaże i plastry. Kiedy już skończyłam zawijać ręce, zakleiłam plasterki na dwóch palcach prawej ręki i na jednym łokciu- podczas prysznica rozcięłam się jednym z kafelek na ścianie. Odłożyłam apteczkę na jej miejsce i ułożyłam się na łóżku. Wzięłam do ręki mój telefon i sprawdziłam, czy Michael nie dzwonił. Myliłam się, gdyż nie miałam ani jednego nieodebranego połączenia. Znowu spojrzałam na moje zdjęcie z najlepszym przyjacielem i przejechałam palcem po ekranie telefonu. Zacisnęłam mocno powieki, a po moim policzku spłynęła samotna łza. Nikt nie był w stanie mi pomóc. Nagle poczułam, że ktoś usiadł na łóżku, tuż obok mnie. Otworzyłam oczy i nie zobaczyłam nikogo innego, jak Natalie. Położyła rękę na moim ramieniu i uśmiechnęła się do mnie, tyn samym dodając mi otuchy. Poczułam, że do moich oczu ponownie napływają łzy. Popatrzyłam się na Natalie, po czym rzuciłam jej się na szyję. Gdy ta odwzajemniła uścisk, zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Natie nie zamierzała mnie puścić, a ja zostałam w jej szczelnym uścisku.
- Teraz nie mam nikogo... Ani Michaela, ani Suzanny!- zaczęłam głośniej szlochać,  a ona tylko pogłębiła uścisk.
- Myślisz, że jest ci w stanie ktokolwiek pomóc?- zapytała.
- T-tylko on.- wytarłam policzek.- Tylko on byłby w stanie mi pomóc.
- To.. On?- zapytała wskazując na nasze zdjęcie.
- Tak, Michael, mój najlepszy przyjaciel. Tylko on był w stanie mnie zrozumieć, tylko on.
  Przez chwilę patrzyła na moją tapetę, po czym z troską zwróciła się do mnie.
- Jak będziesz gotowa... Będziesz mogła... Wiedz, że możesz mi zaufać, tutaj przyda ci się zaufanie. Wiem, że to przyjdzie z czasem...
- Dziękuję Ci- przerwałam jej.- Za wszystko.
  Otarłam łzy i poprawiłam się. Starałam się nie patrzeć na nią, moje oczy były skierowane na dłonie. Wiedziałam, że nie odpuści, dlatego spojrzałam na nią i uśmiechnęłam się. W jej oczach można było dostrzec troskę i spokój.
- Dobranoc.- odpowiedziała, po czym odeszła kładąc się na swoim łóżku.
- Dobranoc.- odpowiedziałam zawijając się kołdrą w tak zwany kokon. Ułożyłam się wygodnie i zamknęłam oczy. Czułam, że są spuchnięte od płaczu. Z każdą chwilą stawały się coraz cięższe. Czułam to, pomimo tego, że nie były one otwarte. W głowie miałam wiele myśli, było ich tyle, że nie byłam w stanie zauważyć tego, że zasnęłam. Tak, od dłuższego czasu bezsenności, ja Jodie zasnęłam. Czyżby to oznaczało jakiś progress w moim życiu? Wątpię. Czy to miejsce mi pomoże? Wątpię, znowu. Czy ja jeszcze kiedyś będę normalna i będę mogła żyć, jak reszta nastolatek w moim wieku? Hmm... wątpię, nikt się nie spodziewał takiej odpowiedzi, nikt.
"...Byłam w lodziarni koło plaży, kupowałam desery lodowe dla siebie i kogoś jeszcze.
- Trzy razy deser lodowy. Czekoladowy, owocowy i orzechowy. Podać coś jeszcze?- zapytała młoda dziewczyna na kasie.
- Nie, dziękuję. 
 Zabrałam tacę z trzema kielichami i wyszłam z lodziarni.  Obejrzałam się, ale ruszyłam prosto przed siebie. Szłam, gdy nagle zobaczyłam moich przyjaciół. Michaela i... Suzannę! Żyjącą Suzannę! Podbiegłam do nich, odstawiłam desery  i rzuciłam się przyjaciółce na szyję.
- Suzanna! Kocham Cię!
- Ojej.- zaśmiała się. Ja wiem, ale nie musisz tego okazywać całej plaży. Co Cię wzięło na takie wyznania?
  Michael siedział i patrzył na nas wesoły.
- Nie zapominaj tego, nigdy! Proszę Cię, obiecaj!
- Obiecuję... Ja ciebię też kocham.
  Nagle poczułam, że robi się znacznie zimniej. Zawiał wiatr,  który zmiótł nasze lody i... razem z nim rozpłynęła się Suzanna!
- Co jest do cholery?! Suzanna? Suzanna!
  Gdy z plaży zrobiło się jezioro, poczułam narastającą panikę. Nad jeziorem przecież... ZGINĘŁA!
Do moich uszu dobiegł donośny krzyk dziewczyny i chlapanie wody.
- Pomocy! Ratu...nku! Tutaj!- t-to była Suzanna. Ona... Ona tonęła!
  Szybko skierowałam się w stronę krzyków. Dostrzegłam ją topiącą się. Byłam za daleko, żeby jej pomóc. Płakałam i krzyczałam wołając o pomoc. Wiedziałam, że ona umiera!
- Niech jej ktoś pomoże, ludzie! Ruszcie się do cholery jasnej!
  Na brzegu stała masa ludzi, którzy tylko oglądali. Nikt nie rzucił się jej na pomoc. Stali i patrzyli, jak ona umiera. Krzyczałam, jak najgłośniej potrafiłam, ale nikt mnie nie słyszał. Suzanna była już cała pod wodą, a na jej miejscu pojawił się wulkan pękających bąbelków z powietrzem.
  Stałam tam i patrzyłam zapłakana. Nie mogłam się ani ruszyć, ani nic powiedzieć.
- Czemu nikt mi nie pomógł?! Ja umarłam! W cierpieniu! Ja umarłam! Ludzie się patrzyli zamiast mi pomóc! JA UMARŁAM! "

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Halo alo! Łapcie już 6 rozdział. Na początek wyjaśnienia, a mianowicie- czemu tak długo nie było rozdziału? Halo halo? Co się dzieje?
Rozdział byłby znacznie wcześniej gdyby nie trzy rzeczy:
- przez cały lipiec byłam na wyjazdach, gdzie nie było czasu na pisanie rozdziału
- zdecydowanie brak weny i ciekawego tematu na kolejny rozdział
- i teraz najlepsze, ten rozdział był przepisywany 3 razy. Za pierwszym razem, gdy go pisałam blogger postanowił, że rozdział się nie zapisze. Tak więc zrobił i post się usunął :) za drugim razem przypadkowo opublikowałam niedokończony rozdział i w pośpiechu go usunęłam. No i trzeci raz jest teraz, gdy jestem na tydzień w domu i miałam możliwość napisania rozdziału.
  Kolejny rozdział 7 jest w trakcie pisania, lecz nie mam pojęcia, kiedy się pojawi.
  Dziękuję za czytanie oraz komentowanie. Czekam na wiecej! 
Do kolejnego rozdziału, miłych wakacji ❤

5 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawe, nie wierzę, że nie masz weny. Takich opowiadań się nie piszę tak o, od niechcenia. Jednak zapewne włożyła w to wiele pracy, rozumiem, dlatego nie będę narzekać tylko czekać na następny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, i pierwsza ^^

      Usuń
    2. Z moją weną jest różnie, przeważnie wenę mam wieczorami i w szkole na lekcjach ;) Teraz mam wakacje, także zostało mi pisanie wieczorami. A co do tego fragmentu ,,takich opowiadań się nie pisze tak o, od niechcenia"- co do treści opowiadania muszę dużo myśleć i kilka razy odtworzyć w głowie sytuację, którą piszę po to, by była sensowna i w miarę ciekawa. A no i jakbym miała pisać rozdziały od niechcenia to bym nie pisała wcale :) ten rozdział był zmieniamy kilka razy, gdyż kilka razy go przepisywałam i trochę zmieniałam.
      Z góry dziękuję, że poświęciłaś czas na napisanie komentarza <3
      Gratuluję pierwszego komentarza XDD
      Komentarza, komentarza komentarza- żeby Nie było powtórzeń ;)

      Usuń
  2. ;--; Uduszę.
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    Amen.
    I zabiję. I zgwałcę. Nie koniecznie w takiej kolejności.
    Baj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana w uj <3 a Za Co tyle agresji bejbe 😂😂

      Usuń

Layout by E(L)MO ღ